czwartek, 28 września 2023

Alistair Begg 29 września Nasz współczujący pasterz

 



"Gdy Jezus ją ujrzał, ogarnęło Go wielkie współczucie i rzekł: 

- Nie płacz! Następnie podszedł do trumny i dotknął jej, a niosący ją zatrzymali się. - Chłopcze - powiedział - wstań!". Łukasza 7:13-14


Nadejście królestwa Bożego nie było zwiastowane tylko przez spektakularne i dramatyczne zwycięstwa nad mocami i władzami tego świata, ale też przez coś znacznie bardziej przemieniającego: wielkie współczucie jego Króla.


W swoich relacjach o Jezusie autorzy Ewangelii przedstawiają nam kolejne spotkania ukazujące niezrównane współczucie Chrystusa. W tych przypadkach moc Chrystusa została ukazana wraz z Jego współczuciem


Na przykład w rozdziale 7 swojej Ewangelii Łukasz podkreśla współczującą reakcję Jezusa na pogrążoną w smutku wdowę - reakcję, która rozwiewa wszelkie wątpliwości co do Jego wielkości. Kobieta w tej części Łukaszowej narracji była w prawdziwej biedzie. Jej mąż już odszedł, a teraz zmarł jej syn. W starożytnym społeczeństwie Bliskiego Wschodu oznaczało to, że nie miała żadnych środków ochrony ani zaopatrzenia. Czekało ją życie pełne smutku, samotności i niepewności - a potem koniec rodu rodziny.


Ale wtedy Jezus wchodzi w skrajność życia tej kobiety i.. "gdy Pan ją ujrzał, ulitował się nad nią i rzekł do niej: 'Nie płacz'".


Wystarczyło zobaczyć tę zasmuconą kobietę, by wzbudzić współczucie naszego czułego Pasterza. Dosłownie słowo "współczucie" oznacza "Jego wnętrzności się poruszyły" - naszym odpowiednikiem byłoby "był dogłębnie wstrząśnięty, poruszony". 


Kiedy Jezus (przez którego i dla którego wszystko zostało stworzone) widzi smutek i żal w tym zepsutym świecie - sam to wyraźnie odczuwa. Oto Król, który jest głęboko zatroskany.


Jeszcze piękniejsze jest to, że Jezus miał moc, by zaspokoić potrzebę tej wdowy, więc zdecydował się zrobić coś, co tylko On mógł zrobić: przywrócić zmarłego do życia. Nie tylko przywrócił zmarłego syna do życia pogrążonej w żałobie matce, tym samym zaspokajając jej potrzebę i niwelując jej smutek. Co ważniejsze, Jezus objawił się tłumowi (i nam!) w całej swojej mocy, dobroci i autorytecie - nawet w autorytecie nad śmiercią.


Sceny takie jak ta pokazują nam, że Jezus nie tylko komentuje lub płacze nad chorobą i śmiercią, tymi wielkimi wrogami ludzkości. On ich pokonuje. Słyszy wołanie smutnych i pociesza ich, nie tylko w ziemskim, doczesnym sensie, ale także w ostateczny, doskonały i wieczny sposób, ofiarując siebie jako środek zbawienia dla wszystkich, którzy wierzą.


Twój Król jest nie tylko nieskończenie potężny; On jest także nieskończenie współczujący. A połączenie tych dwóch cech w Nim jest wystarczające, aby przeprowadzić cię przez każdy smutek i żal tego świata, aż staniesz w Jego obecności, a On otrze każdą łzę z twojego oka.


Łukasza 7:1-17

Gdy Jezus skończył nauczać lud, powrócił do Kafarnaum. 

Tak się złożyło, że właśnie wtedy ulubiony sługa pewnego oficera, setnika armii rzymskiej, zachorował tak poważnie, że był bliski śmierci. 

Gdy oficer usłyszał o Jezusie, wysłał do Niego kilku poważnych przedstawicieli starszyzny hebrajskiej z prośbą, aby zechciał przyjść i uzdrowić chorego. 


Spotkawszy się z Jezusem, gorąco Go prosili: - Pomóż mu, bo zasługuje na to. Bardzo szanuje nasz naród i nawet własnym kosztem wybudował nam synagogę! 


Jezus wyruszył z nimi w drogę, ale zanim zdołał dotrzeć do domu, oficer wysłał swych przyjaciół ze słowami: 

- Panie, nie zadawaj sobie trudu, aby pokonywać drogę do mojego domu. Nie jestem godzien takiego zaszczytu. Właśnie dlatego sam nie wyszedłem Ci na spotkanie. Wystarczy, że tam, gdzie jesteś, powiesz słowo, a sługa mój z pewnością będzie zdrowy. 


Rozumiem to, bo przecież podlegam przełożonemu i sam wydaję rozkazy żołnierzom. Wystarczy, że powiem: "Idźcie", a oni idą, albo: "Chodźcie" i przychodzą. A gdy mówię słudze: "Zrób to lub tamto", on tak czyni. 


Słysząc to, Jezus bardzo się zdziwił. Zwrócił się do otaczającego Go tłumu i rzekł: - Doprawdy, nawet w Izraelu nie spotkałem człowieka tak wielkiej wiary. 


Gdy przyjaciele oficera wrócili do domu, sługa był już zupełnie zdrów. Następnego dnia Jezus udał się wraz z uczniami do miasteczka Nain


Jak zwykle podążał za nimi wielki tłum ludzi. Gdy zbliżyli się do bramy miasta, ujrzeli wychodzący stamtąd orszak żałobny. Za zmarłym chłopcem, jedynakiem, szła jego matka, która była wdową, oraz wielu mieszkańców miasteczka. 


Gdy Jezus ją ujrzał, ogarnęło Go wielkie współczucie i rzekł: 

- Nie płacz! Następnie podszedł do trumny i dotknął jej, a niosący ją zatrzymali się. 

- Chłopcze - powiedział - wstań! 

I oto zmarły ożył, usiadł i zaczął rozmawiać, a Jezus powierzył go matce. 


Bojaźń ogarnęła wszystkich, którzy to widzieli. Wielbili Boga i mówili: 

- Wielki prorok pojawił się wśród nas! Bóg nawiedził dziś swój lud! Wieść o tym cudzie szybko rozeszła się po całej Judei, a nawet poza jej granice.


Brak komentarzy: