czwartek, 21 września 2023

A.Begg 22 września Prawo miłości



    "Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą". Łukasza 6:27


Kiedy czytasz Biblię opisującą chrześcijaństwo, a potem patrzysz na siebie, czy zastanawiasz się, czy w ogóle jesteś chrześcijaninem? Ja owszem.


Ani nasza pewność zbawienia jako wierzących, ani Boża miłość do nas nie zależą od naszej zdolności do życia zgodnie z pewnymi chrześcijańskimi zasadami; obie te rzeczy zależą raczej od tego, co Chrystus osiągnął dla nas na krzyżu. Niemniej jednak Biblia uczy nas szukać dowodów naszego zbawienia w teraźniejszości. Jeśli naprawdę jesteśmy dziećmi Ojca, to z pewnością będziemy okazywać innym miłość, która przypomina miłość Jezusa do nas.


Jezus wzywa nas do kochania ludzi w sposób, który nie jest związany z ich atrakcyjnością, zasługami czy miłością. Wiemy, że Bóg kocha nas właśnie w taki sposób - Jego miłość nie opiera się na tym, że poprawiliśmy swoje zachowanie, zasłużyliśmy na Jego uwagę lub wykazaliśmy, że jesteśmy dla Niego atrakcyjni lub użyteczni. Żadna z tych rzeczy nie przyczynia się do Bożej miłości do nas. 


"Bóg okazuje nam swoją miłość przez to, że gdy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł" (Rzymian 5:8).


Największą miarą naszej wiary jest zatem miłość - miłość, która odzwierciedla tą miłość, którą otrzymaliśmy w takiej obfitości. Angażujemy się w miłość agape - bezwarunkową, ofiarną miłość - ponieważ jest ona wyrazem charakteru Boga i wszystkiego, co dla nas uczynił. Nie okazujemy tego rodzaju miłości naszym wrogom, tylko dlatego, że jesteśmy ślepi na to, kim naprawdę są, ale dlatego, że spojrzeliśmy na Bożą miłość do nas. 


Jezus mówi, że kiedy widzimy innych takimi, jakimi są - z całą ich brzydotą i złośliwością, wszystkimi ich przekleństwami, całą ich nienawiścią i całą niechęcią do zapłacenia nam tego, co są nam winni - mamy być realistami wobec tego wszystkiego, a następnie ich kochać. Widząc całą tę wrogość, mówi Jezus, chcę, abyś kochał swoich wrogów.


    Z natury jesteśmy niezdolni do okazywania takiej miłości. Ale zastanówmy się, jaką różnicę moglibyśmy uczynić w naszej kulturze, gdybyśmy byli gotowi żyć, zarówno na co dzień, jak i w nadzwyczajnych sytuacjach, Chrystusową miłością, która stara się czynić to, co najlepsze dla tych, którzy postępują wobec nas wrogo. To byłoby rewolucyjne - bez żadnych wątpliwości.


Dzieje Apostolskie 9:10-28

W Damaszku mieszkał pewien uczeń Jezusa, niejaki Ananiasz. Pan ukazał mu się w widzeniu i powiedział: - Ananiaszu! 

- Słucham, Panie - odpowiedział. 

- Idź na ulicę Prostą i odszukaj w domu Judy Szawła z Tarsu. Właśnie modli się do Mnie. 

W tym momencie Szaweł miał widzenie i ujrzał, jak Ananiasz przyszedł i położył na nim ręce, by mógł odzyskać wzrok. 


- Panie! - zawołał Ananiasz. - Słyszałem od wielu ludzi, ile zła wyrządził ten człowiek Twoim świętym w Jerozolimie. Podobno ma zgodę od najwyższego kapłana, by i tu aresztować wszystkich, którzy Tobie ufają. 


- Idź, Ananiaszu - odrzekł Pan - bo właśnie jego wybrałem sobie za narzędzie. On zaniesie moje imię innym narodom i królom, a także Izraelowi. I pokażę mu, ile będzie musiał z mojego powodu wycierpieć. 


Więc Ananiasz poszedł. Wszedł do wspomnianego domu, położył na Szawle ręce i rzekł: - Bracie Szawle, posłał mnie do ciebie Jezus, Ten, który ukazał ci się w drodze, abyś odzyskał wzrok i został napełniony Duchem Świętym.


I natychmiast spadły mu z oczu jakby łuski. Odzyskał wzrok, po czym wstał i dał się zanurzyć w wodzie. Potem jadł i odzyskiwał siły. Przez kilka dni Szaweł pozostał z uczniami w Damaszku. I od razu zaczął głosić w okolicznych synagogach, że Jezus jest naprawdę Synem Bożym. 


Wszyscy, którzy go słuchali, byli tym wręcz oszołomieni i pytali: 

- Czy to nie ten sam człowiek, który w Jerozolimie prześladował wyznawców Jezusa? Przecież przybył tu, żeby ich aresztować i doprowadzić do arcykapłanów? Ale on przemawiał z coraz większą mocą i niepokoił Hebrajczyków z Damaszku, dowodząc, że Jezus jest Mesjaszem. 


Po pewnym czasie jednak postanowili go zabić. Szaweł dowiedział się o spisku i że dniem i nocą pilnują bram miasta. Ale uczniowie pomogli mu przedostać się nocą przez otaczający miasto mur, spuszczając go na dół w koszu. 


Po przybyciu do Jerozolimy Szaweł próbował nawiązać kontakt z uczniami Jezusa. Wszyscy jednak się go bali i nie wierzyli, że też jest uczniem. 


Dopiero Barnaba zaprowadził go do apostołów. Opowiedział o tym, jak w drodze do Damaszku Szaweł ujrzał Pana, o tym, co mu Pan powiedział, i jak w Damaszku Szaweł otwarcie przemawiał w imieniu Pana. Dzięki temu mógł w Jerozolimie stale z nimi przebywać. Prowadził ostre dyskusje z Hebrajczykami mówiącymi po grecku, w wyniku czego ci postanowili go zabić.


Brak komentarzy: