piątek, 17 grudnia 2021

„Wybieram się do piekła”


Do piekła sie wybieram, piwko ze sobą zabieram..

„Wybieram się do piekła” 
– tyle razy to słyszę, że chyba sporo ludzi w to wierzy.. (?!)

Dlaczego piekło? 
 Bo tam będą moi kumple, piwo i dobra zabawa – tak w skrócie.
(Na pewno nie bedzie tak nudno jak w kościele 
z tymi religijnymi, obłudnymi sztywniakami)

Otóż, moi drodzy, muszę was rozczarować – ktoś was wpuszcza w maliny.

O piekle mówicie 
- a tak naprawdę
o niebie marzycie.

Piekło zostało przygotowane dla diabła i jego podłej drużyny upadłych aniołów
oraz dla tych, którzy odrzucili jedyny ratunek, Jezusa, jako Pana panów 
– tak powiedział Jezus. (Mt.25:41)

Piekło – to totalne rozczarowanie... 
bolesne, wieczne Dobra wspominanie 

To, co niektórzy przeżywają już tu na ziemi (i mówią, że przechodzą PIEKŁO) 
jest tylko zapowiedzią, przedsmakiem tego przyszłego.

Niektórzy sami tego doświadczyli a inni stworzyli "piekło".. nawet swoim bliskim.

Jeszcze inni dostrzegają boleśnie, że nawet mając "wszystko" 
- nie potrafią zatrzymać tego rozkręcającego sie "piekła"
nie potrafią (do)kupić życia czy zdrowia swoich bliskich.

Tam - będzie tylko gorzej.

Piwko?

Będzie to twoim wiecznym marzeniem..
..choćby kropla popłuczyn  
- a byłaby twoim spełnieniem..  Łuk.16.24


O inne „dobra” twojego piekiełka wymarzonego zapytaj.. 
..no właśnie kogo?

Zakończę tak:

Do nieba się wkrótce wybieram 
i swoich ze sobą zabieram!

Lubię piwko, lubię przygodę, 
żarty i głęboką rozmowę.. 
 
bracia, którzy czas dla mnie mają
też w tą stronę się wybierają 


Komu tu wierzyć..?

Jezus – albo wiedział, o czym mówi 
– albo był lunatykiem i okłamał ludzi.

Musisz zadać sobie pytanie: 

1. Skąd wiem to, co wiem? 
(np. o Bogu, piekle, niebie czy jakiejś innej egzystencji po śmierci..). 

2. Dlaczego wierzę w to, w co wierzę? 
(Inaczej: w czym pokładasz nadzieję, co bedzie po śmierci.. 
..nawet jeśli jest to "NIC".. ) 

Odrzucamy (ideę) Boga 
najcześciej NIE z powodów intelektualnych 
ale moralnych lub/i emocjonalnych.. 
(..nie chcę, żeby ktoś mi mówił jak mam żyć.. 
..nie pasuje mi Bóg i cierpienie.. itp. )

Oto w jaki sposób człowiek "Bogiem" się staje..
(a przynajmniej tak mu się wydaje..)
 
skoro JA tak WIERZĘ, to tak być musi..
JA tak uważam a nie jestem głupi 

"moi naukowcy" na wszystkim się znają
"normalni" ludzie wyłącznie im ufają.. :) 


"Jeżeli, daj Boże, Pana Boga nie ma 
- to chwała Bogu; 
ale natomiast jeśli, nie daj Bóg, Pan Bóg jest 
- to niech nas ręka boska broni".  :) 
JT Stanisławski

sobota, 4 grudnia 2021

Wzmacnianie mojej wiary w obliczu śmierci

Spędziłem całe życie doradzając innym zanim otrzymałem swoją diagnozę. 
Czy będę w stanie skorzystać z własnej rady?


Timothy Keller




7 marca 2021


Spędziłem dużą część życia rozmawiając z ludźmi o roli wiary w obliczu nieuchronnej śmierci. Odkąd zostałem wyświęcony na pastora prezbiteriańskiego w 1975 roku, siedziałem przy niezliczonych łóżkach, a czasami nawet obserwowałem, jak ktoś bierze ostatni oddech. Niedawno napisałem małą książkę O śmierci, poruszając sporo z tych rzeczy, które mówię ludziom w takich chwilach. Ale kiedy nieco ponad miesiąc po opublikowaniu tej książki zdiagnozowano u mnie raka trzustki, nadal czułem się nieprzygotowany.


W drodze do domu z konferencji azjatyckich chrześcijan w Kuala Lumpur w lutym 2020 r. zachorowałam na infekcję jelitową. Skanowanie w szpitalu wykazało coś, co wyglądało jak powiększone węzły chłonne w moim brzuchu: nie ma powodu do niepokoju, ale wróć za trzy miesiące tylko po to, żeby to sprawdzić. Moja książka została opublikowana. A potem, kiedy wszyscy w Nowym Jorku próbowaliśmy chronić się przed COVID-19, dowiedziałem się, że mam już w sobie agenta śmierci.


Spędziłem kilka wstrząsających minut, przeglądając w Internecie zgubne statystyki przeżycia dla raka trzustki, i dostrzegłem kątem oka O śmierci na stole obok. Nie odważyłem się jej otworzyć, żeby przeczytać to, co sam napisałem.


Moja żona Kathy i ja spędziliśmy dużo czasu we łzach i niedowierzaniu. Oboje zaczynaliśmy nasze 70 lat, ale czuliśmy się silni, trzeźwo myślący i zdolni do prawie wszystkich rzeczy, które robiliśmy przez ostatnie 50 lat. „Myślałam, że poczujemy się dużo starsi, kiedy dojdziemy do tego wieku” – powiedziała Kathy. Mieliśmy mnóstwo planów i wiele pociech, zwłaszcza nasze dzieci i wnuki. Spodziewaliśmy się, że jakaś choroba przyjdzie i zabierze nas, gdy poczujemy się naprawdę starzy. Ale nie teraz, jeszcze nie. To niemożliwe; co Bóg z nami robił? Biblia, a zwłaszcza Psalmy, dały wyraz naszym odczuciom: „Dlaczego, Panie, stoisz z daleka?” „Obudź się, Panie. Dlaczego śpisz?" „Jak długo, o Panie? Zapomnisz o mnie na zawsze?


Znaczna liczba wierzących w Boga zostaje zachwiana lub zniszczona, gdy dowiadują się, że umrą w niedługim czasie i w sposób, który wydaje im się niesprawiedliwy. Przed postawieniem diagnozy widziałem to u ludzi wielu wyznań. Pewna kobieta z rakiem powiedziała mi wiele lat temu: „Już nie jestem wierząca – to nie działa dla mnie. Nie mogę uwierzyć w osobowego Boga, który robi mi coś takiego”. Rak zabił jej Boga.


Co stanie się ze mną? Poczułem się jak chirurg, który nagle znalazł się na stole operacyjnym. Czy będę w stanie skorzystać z własnej rady?


Jedną z pierwszych rzeczy, których się nauczyłem, było to, że wiara religijna nie zapewnia automatycznie pocieszenia w czasach kryzysu. Wiara w Boga i życie pozagrobowe nie staje się spontanicznie pocieszająca i egzystencjalnie wzmacniająca. Pomimo mojego racjonalnego, świadomego przyznania się, że pewnego dnia umrę, wstrząsająca rzeczywistość fatalnej diagnozy wywołała niezwykle silne psychologiczne zaprzeczenie śmiertelności. Zamiast działać zgodnie z radą Dylana Thomasa, by „wściekać się, wściekły przeciwko umieraniu światła”, pomyślałem: Co? Nie! Nie mogę umrzeć. To zdarza się innym, ale nie mnie. Kiedy wypowiedziałem te oburzające słowa na głos, zdałem sobie sprawę, że to złudzenie było rzeczywistą zasadą działania mojego serca.


Antropolog kulturowy Ernest Becker twierdził, że zaprzeczenie śmierci dominuje w naszej kulturze, ale nawet jeśli miał rację, że współczesne życie spotęgowało to zaprzeczanie, ono zawsze było z nami. Jak napisał XVI-wieczny teolog protestancki Jan Kalwin: „Podejmujemy się wszystkiego tak, jakbyśmy ustanawiali dla siebie na ziemi nieśmiertelność. Jeśli widzimy martwe ciało, możemy krótko filozofować na temat ulotnej natury życia, ale w chwili, gdy odwracamy się od tego widoku, myśl o naszej własnej wieczności pozostaje w naszych umysłach”. Śmierć jest dla nas abstrakcją, czymś technicznie prawdziwym, ale niewyobrażalnym jako rzeczywistość osobista.


Z tego samego powodu nasze przekonania o Bogu i życiu pozagrobowym, jeśli je mamy, są często abstrakcją. Jeśli nie akceptujemy rzeczywistości śmierci, nie potrzebujemy, aby te przekonania były czymś innym niż mentalną zgodą. Udawana bitwa w sztuce lub filmie wymaga jedynie rekwizytów scenicznych. Ale kiedy śmierć, ostatni wróg, stała się realna dla mojego serca, zdałem sobie sprawę, że moje przekonania musiałyby stać się równie realne dla mojego serca, w przeciwnym razie nie byłbym w stanie przetrwać dnia. Teoretyczne poglądy na temat Bożej miłości i przyszłego zmartwychwstania albo muszą stać się trzymającymi w napięciu prawdami albo muszę je odrzucić jako bezużyteczne.


Widziałem, jak wielu innych bierze udział w tym zaprzeczaniu śmierci, a potem walczy, gdy ich przekonania wyparują, i to nie tylko wśród zakonników. Spędzałem czas jako pastor z chorymi i umierającymi ludźmi, których wiara religijna była nominalna lub nie istniała. Wielu miało zestaw przekonań na temat wszechświata, nawet jeśli były one w dużej mierze niepotwierdzone – że materialny świat powstał sam i że nie ma nadprzyrodzonego świata, do którego udajemy się po śmierci. Śmierć z tego punktu widzenia jest po prostu nieistnieniem, a zatem, jak argumentował pisarz Julian Barnes, nie ma się czego bać. Te idee są elementami wiary, których nie można udowodnić, a ludzie używają ich tak jak Barnes, aby odeprzeć strach przed śmiercią. Ale odkryłem, że niereligijni ludzie, którzy uważają, że takie świeckie wierzenia będą pocieszające, często gubią się w konfrontacji z rzeczywistością.


Zatem, kiedy pewność twojej śmiertelności i śmierci w końcu się przebija, czy istnieje sposób, by stawić temu czoła bez osłabiającego strachu? Czy istnieje sposób na spędzenie czasu, który ci pozostał, wzrastając w większą łaskę, miłość i mądrość? Wierzę, że jest, ale wymaga to zaangażowania zarówno intelektualnego, jak i emocjonalnego: pracy głowy i serca.


Używam terminów głowa i serce w znaczeniu rozumowania i odczuwania, dostosowując się do współczesnego poglądu, że te dwie rzeczy są niezależnymi zdolnościami. Pisma hebrajskie jednak widzą serce jako siedzibę umysłu, woli i emocji. Księga Przysłów mówi: „Jak myśli człowiek w swoim sercu, takim jest” (przekł.dosł). Innymi słowy, racjonalne przekonanie i doświadczenie mogą zmienić moje zdanie, ale zmiana nie będzie pełna, dopóki nie zakorzeni się w moim sercu. Dlatego postanowiłem ponownie zbadać swoje przekonania i wzmocnić swoją wiarę, aby mogła okazać się czymś więcej niż jakimś przeciwnikiem śmierci.


Paul Brand, chirurg ortopeda, pierwszą część swojej kariery medycznej spędził w Indiach, a ostatnią w USA. „W Stanach Zjednoczonych… spotkałem społeczeństwo, które za wszelką cenę stara się unikać bólu” – pisał w swoich ostatnich wspomnieniach. „Pacjenci żyli w większym komforcie niż wszyscy, których wcześniej leczyłem, ale wydawali się znacznie gorzej przygotowani do radzenia sobie z cierpieniem i znacznie bardziej nim przerażeni”.


Dlaczego ludzie w dobrze prosperujących, nowoczesnych społeczeństwach zdają się tak bardzo zmagać z istnieniem zła, cierpienia i śmierci? W swojej książce A Secular Age filozof Charles Taylor napisał, że chociaż ludzie zawsze zmagali się z Bożymi drogami i sprawiedliwością, do niedawna nikt nie dochodził do wniosku, że cierpienie czyni istnienie Boga niewiarygodnym. Przez tysiąclecia ludzie mocno wierzyli we własną nieadekwatność lub grzeszność i nie wyznawali współczesnego założenia, że wszyscy zasługujemy na wygodne życie. Co więcej, przekonywał Taylor, nabraliśmy takiej pewności co do naszej siły logiki, że jeśli nie potrafimy sobie wyobrazić żadnego dobrego powodu, dla którego istnieje cierpienie, zakładamy, że takiego nie może być.


Ale jeśli istnieje Bóg na tyle wielki, by zasługiwać na twój gniew z powodu cierpienia, którego jesteś świadkiem lub którego doświadczasz, to musi być Bóg na tyle wielki, że będzie miał powody, by na to pozwolić, a których ty możesz nie znać. Nie jest logiczne wierzyć w nieskończonego Boga i nadal być przekonanym, że ty możesz przeliczać sumę dobra i zła tak jak On, lub wpadać w złość, że On nie zawsze widzi rzeczy tak jak ty. Zdaniem Taylora ludzie uważają, że ich cierpienie uniemożliwia im wiarę w Boga – ale w rzeczywistości to ich zbytnia pewność pokładana w sobie i swoich (ograniczonych) zdolnościach wywołują w nich gniew, strach i zamęt.


Kiedy otrzymałem diagnozę raka, musiałem spojrzeć nie tylko na moje wyznawane przekonania, które są zgodne z historyczną ortodoksją protestancką, ale także na moje rzeczywiste rozumienie Boga. Czy moja wiara została ukształtowana przez moją kulturę? Czy nieświadomie popadałem w przypuszczenie, że Bóg żyje dla mnie, a nie ja dla niego, że życie powinno mi się dobrze układać, że lepiej niż Bóg wiem, jak powinno się toczyć? Odpowiedź brzmiała tak – do pewnego stopnia. Przekonałem się, że przyjęcie wielkości Boga, powiedzenie „Bądź wola Twoja” było początkowo bolesne, a potem, być może wbrew intuicji, głęboko wyzwalające. Założenie, że Bóg jest tak mały i skończony, jak my, może być wyzwalające — ale nie daje lekarstwa na gniew.


Inny obszar mojej pracy głową dotyczył zmartwychwstania Jezusa. Jak na ironię, zacząłem już pracę nad książką o Wielkanocy. Przed rakiem zmartwychwstanie było dla mnie głównie teoretycznym zagadnieniem – ale nie teraz. Znam powszechny zarzut, że każda wiara w życie pozagrobowe jest jedynie myśleniem życzeniowym bez ugruntowania w rzeczywistości – i że wiara w Jezusa należy do tej samej kategorii, co wiara w Flying Spaghetti Monster (Latający potwór spaghetti). Ale w ciągu ostatnich 20 lat pociągała mnie praca brytyjskiego biblisty N.T. Wrighta, który przygotowuje historyczną argumentację za zmartwychwstaniem Jezusa w ciele.


Wróciłem teraz do jego materiału, z większym sceptycyzmem niż wcześniej. Nie chciałem dać się nabrać. Ale kiedy ponownie przeczytałem jego argumenty, wydały mi się one jeszcze mocniejsze i bardziej sprawiedliwe niż w przeszłości. Dały mi solidne miejsce oparcia się. Jednak aby uwierzyć w zmartwychwstanie, potrzebowałem czegoś więcej niż mentalnej zgody.


Praca sercem pojawiła się, gdy usiłowałem wypełnić lukę między abstrakcyjnym przekonaniem a takim, które porusza wyobraźnię. Jak przekonywał wczesny amerykański filozof Jonathan Edwards, jedną rzeczą jest wierzyć z całą pewnością, że miód jest słodki, być może dzięki uniwersalnemu świadectwu zaufanych ludzi, ale czym innym jest faktycznie posmakować słodyczy miodu. Odczucie słodyczy miodu na języku daje pełniejszą wiedzę o miodzie niż jakakolwiek racjonalna dedukcja. W ten sam sposób jedną rzeczą jest wiara w Boga, który ma takie atrybuty jak miłość, moc i mądrość; innym jest wyczucie rzeczywistości tego Boga w swoim sercu. Biblia jest wypełniona językiem zmysłów. Mamy nie tylko wierzyć, że Bóg jest dobry, ale także „skosztować” Jego dobroci, mówi nam psalmista; nie tylko wierzyć, że Bóg jest pełen chwały i potęgi, ale także „widzieć” go „oczami serca”, jak czytamy w Liście do Efezjan.


6 grudnia 1273 Tomasz z Akwinu przestał pisać monumentalną Summa Theologiae. Zapytany, dlaczego przez swojego przyjaciela Reginalda, odpowiedział, że miał uszczęśliwiające doświadczenie Boga, które sprawiło, że cała jego teologia „wydała się słomą” w porównaniu z tym doświadczeniem. Nie było to odrzucenie jego teologii, ale Tomasz dostrzegł różnicę między mapą Boga a samym Bogiem i była to bardzo wielka różnica. Chociaż nie mogę twierdzić, że którekolwiek z moich doświadczeń z Bogiem w ciągu ostatnich kilku miesięcy było „szczęśliwe”, były one głębsze i słodsze niż wcześniej.


Moja droga do tego obejmowała trzy dyscypliny.


Pierwszym było zanurzenie się w psalmach, aby mieć pewność, że nie spotkam Boga, którego sam stworzyłem. Każdy Bóg, którego wymyślę, z pewnością będzie mniej kłopotliwy i obraźliwy, ale jak taki Bóg może mi zaprzeczać, gdy moje serce mówi, że nie ma nadziei lub że jestem bezwartościowy? Psalmy pokazują mi Boga, który doprowadza do szału swoją złożonością, ale to trudne bóstwo jawi się jako prawdziwa istota, której żaden człowiek nie wyczarowałby. Dzięki Psalmom nabrałem pewności, że byłem przed „..oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę.”.


Druga dyscyplina była czymś, co wcześniejsi pisarze, tacy jak Edwards, nazywali duchową „solilokwią” (czyli mowieniem do siebie). Widzisz to w Psalmach 42 i 103, gdzie psalmista mówi: „Czemu upadasz, duszo moja?” i „Błogosław, duszo moja, Pana. I nie zapominaj o wszystkich jego zaletach”. Autorzy nie zwracają się ani do Boga, ani do czytelników, ale do własnych dusz, do siebie. Nie tyle słuchają swoich serc, ile z nimi rozmawiają. Przepytują je i przypominają o Bogu. Biorą prawdy o Bogu i wtłaczają je głęboko w swoje serca, aż się tam rozpalą.


Musiałem uważnie przyjrzeć się moim najgłębszym zaufaniom, moim najsilniejszym miłościom i lękom i doprowadzić je do kontaktu z Bogiem. Czasami – nie zawsze, a nawet zwykle – prowadzi to, jak pisał poeta George Herbert, do „swego rodzaju melodii… miękkości, pokoju, radości, miłości i błogości, wzniosłej manny… nieba w zwyczajności”. Ale chociaż godzina czytania Biblii, medytacji, monologu i modlitwy przez większość dni nie przynosi tego rodzaju muzyki, rzeczywistość Boga i Jego obietnice rosły we mnie. Moja wyobraźnia stała się bardziej zdolna do wizualizacji zmartwychwstania i odpoczynku mojego serca w nim.


Zwłaszcza dla mnie, jako chrześcijanina, kosztowna miłość Jezusa, śmierć i zmartwychwstanie stały się nie tylko czymś, w co uwierzyłem i co odhaczyłem, ale nadzieją, która podtrzymywała mnie przez cały dzień. Odmawiam tę modlitwę codziennie. Czasami elektryzuje, ale ostatecznie zawsze uspokaja:


Kiedy kładę się do snu i wstaję dziś rano, to tylko dzięki Twojej łasce. Zachowaj we mnie radosną, żywą pamięci, że cokolwiek się stanie, pewnego dnia poznam moje ostateczne zmartwychwstanie, ponieważ Jezus Chrystus położył się za mnie w śmierci i zmartwychwstał dla mojego usprawiedliwienia.


Kiedy ta duchowa rzeczywistość rośnie, jaki ma wpływ na to, jak żyję? Jednym z najtrudniejszych rezultatów do wyjaśnienia jest to, co stało się z moimi radościami i lękami. Od czasu mojej diagnozy Kathy i ja przekonaliśmy się, że im bardziej staraliśmy się stworzyć niebo z tego świata — im bardziej w nim opieraliśmy naszą pociechę i bezpieczeństwo — tym mniej mogliśmy się nim cieszyć.


Kathy znajduje głęboką pociechę i odpoczynek w znajomych, pocieszających miejscach, w których spędzamy wakacje. Niektóre z nich to chaty z gołymi żarówkami na drutach, ale są to jej lokalizacje Sehnsucht (nostalgiczne) – przestrzenie, za którymi tęskni. Moje pseudo-zbawienie to zawodowe cele i osiągnięcia — kolejna książka, nowy projekt służby, kolejny kamień milowy w kościele. Z tych powodów odkryliśmy, że kiedy dotarliśmy do końca wakacji na plaży, nasze reakcje były zarówno przeciwne, jak i dziwnie takie same.


Kathy zaczynała opłakiwać potrzebę wyjazdu niemal natychmiast po przybyciu, co uniemożliwiało jej pełną zabawę. Fantazjowała o przykuciu się kajdankami do balustrady werandy i odmowie ruszenia się. Ja jednak zawsze się droczyłem i chętnie wracałem do pracy. Spędziłem większość czasu na plaży, robiąc “burzę mózgu” i rozpisując plany. Żadne z nas nie nauczyło się rozkoszować chwilą, więc nigdy nie wracaliśmy do domu wypoczęci.


Słowa niskiego, zielonego Mistrza Jedi idealnie do mnie pasowały: „Całe życie patrzył w przyszłość, w horyzont. Nieważne, gdzie był”. Kathy i ja powinniśmy wiedzieć lepiej. Wiedzieliśmy lepiej. Kiedy zamieniamy dobre rzeczy w rzeczy ostateczne, kiedy czynimy je naszą największą pociechą i miłością, z konieczności gorzko nas rozczarują. „Stworzyłeś nas dla siebie”, powiedział Augustyn w swoim najsłynniejszym zdaniu, „a nasze serca są niespokojne, dopóki nie znajdą w Tobie spokoju”. XVIII-wieczny autor hymnów, John Newton, przedstawił Boga mówiącego do ludzkiej duszy: „Te wewnętrzne próby pochodzące z twojej pychy używam, aby cię wyzwolić i złamać twoje plany ziemskiej radości, abyś znalazł we mnie wszystko”.


Ku naszemu zdumieniu i zachęceniu, Kathy i ja odkryliśmy, że im mniej staramy się zmienić ten świat w niebo, tym bardziej możemy się nim cieszyć.


Już nie obciążamy go żądaniami niemożliwymi do spełnienia. Odkryliśmy, że najprostsze rzeczy — od słońca na wodzie i kwiatów w wazonie po nasze własne uściski, seks i rozmowy — przynoszą więcej radości niż kiedykolwiek. To nas zaskoczyło.


Ta zmiana nie była rewolucją z dnia na dzień. W miarę jak rzeczywistość Boża jaśnieje mi w sercu, powoli, boleśnie i przez wiele łez, najprostsze przyjemności tego świata stały się źródłem codziennego szczęścia. Dopiero gdy stałem się, z braku lepszego określenia, bardziej niebiański umysłowo, widzę materialny świat jako zdumiewająco dobry boski dar, jakim jest.


Mogę szczerze powiedzieć, bez sentymentu i przesady, że nigdy w życiu nie byłem szczęśliwszy, że nigdy nie miałem więcej dni wypełnionych pociechą. Ale równie prawdziwe jest to, że nigdy nie miałem tylu dni żalu. Jedna z naszych najdroższych przyjaciółek sześć lat temu straciła męża na raka. Nawet teraz, mówi, może wydawać się, że wszystko jest w porządku, a wtedy znikąd jakieś przypomnienie lub myśl rzucą ją na bok i okaleczą ją smutkiem.


Tak. Stałem się wdzięczny za te podcięcia boczne, bo przypominają mi o przeorientowaniu się w przekonaniach mojej głowy i procesach serca. Kiedy poświęcam czas, aby przypomnieć sobie, jak radzić sobie ze swoimi lękami i rozkoszować się radościami, pociechy są silniejsze i słodsze niż kiedykolwiek.

sobota, 11 września 2021

Bóg pozwala, aby to, czego nienawidzi, osiągało to, co kocha.


Dziesięć słów, które zmieniły wszystko w moim cierpieniu


Wrz. 7, 2021
DBU Hosts Joni Eareckson Tada | Campus News | Dallas Baptist University
Joni Eareckson Tada

Bóg pozwala, 
aby to, czego nienawidzi, 
osiągało to, co kocha.

Pamiętam, jakby to było wczoraj. Właśnie wyszłam ze szpitala, ledwo byłam nastolatką i siedziałem przy naszym rodzinnym stole z moim przyjacielem Stevem Estesem z naszymi Bibliami i napojami gazowanymi. Poznaliśmy się, kiedy usłyszał, że mam trudne pytania dotyczące Boga i złamanego karku. Wiedział też, że nie pytam z zaciśniętą pięścią, ale z poszukującym sercem.

Zatem Steve zawarł ze mną umowę. Ja dostarczałam napoje gazowane i kanapki z boczkiem, sałatą i pomidorem mojej mamy, a on udzielał — najlepiej jak potrafił — odpowiedzi z Biblii. Chociaż nie potrafię dokładnie odtworzyć naszych słów, rozmowy pozostawiły na mnie tak niezatarte wrażenie, że nawet teraz, ponad pięćdziesiąt lat później, potrafię uchwycić ich istotę.

Zawsze myślałam, że Bóg jest dobry” — powiedziałam do niego. „Ale oto tutaj jestem sparaliżowana, siedzę na wózku inwalidzkim, czując się bardziej jak jego wróg niż jego dziecko! 
Czy nie chciał zatrzymać mojego wypadku? 
Czy nie mógł? 
Czy On tam był? 
Może zamiast tego był tam diabeł.

Kilkadziesiąt lat później Steve mówił mi: „Joni, kiedy tamtego wieczoru siedziałem naprzeciwko ciebie, byłem cały otrzeźwiony. To znaczy, nigdy wcześniej nie spotkałem osoby w moim wieku na wózku inwalidzkim. Wiedziałem, co Biblia mówi o twoich pytaniach i kilkanaście fragmentów przyszło mi na myśl z nauczania w kościele. Ale siedząc naprzeciwko ciebie, zdałem sobie sprawę, że nigdy nie testowałem tych prawd na tak trudnym kursie. Do tamtej pory nie przydarzyło mi się nic gorszego niż niedostateczna ocena z algebry. Ale spojrzałem na ciebie i pomyślałem: Jeśli Biblia nie może zadziałać w życiu tej sparaliżowanej dziewczyny, to nigdy nie była prawdziwa. Więc, Joni, odchrząknąłem i “skoczyłem z klifu”.

Bóg pozwala na to, czego nienawidzi

Tej nocy Steve pochylił się nad rodzinnym stołem i powiedział: 
„Bóg posadził cię na tym krześle, Joni. Nie wiem dlaczego, ale jeśli zaufasz mu zamiast z nim walczyć, dowiesz się dlaczego – jeśli nie w tym życiu, to w następnym. Pozwolił ci skręcić kark i być może jestem tutaj, aby pomóc ci odkryć przynajmniej kilka powodów”.

Steve przerwał i podsumował to dziesięcioma słowami, które zmieniły moje życie:

Bóg pozwala, aby to, czego nienawidzi, osiągnęło to, co kocha.

To zdanie uderzyło mnie jak cegła. Jego prostota sprawiała, że brzmiało to banalnie, ale mimo to kusiło mnie jak enigmatyczna zagadka. Wydawało się, że zawiera jakąś głęboką i tajemniczą prawdę, która wzbudziła moją fascynację. — Powiedz mi więcej — powiedziałam. „Chcę usłyszeć o tym więcej”. To mnie zaintrygowało.

Podczas tego lata ze Stevem odkrywałam niektóre z najbardziej zagadkowych fragmentów Pisma Świętego. 
-Chciałam wiedzieć, jak Bóg może pozwalać na okropne rzeczy, nie będąc w zmowie z diabłem. 
-Jak mógł być ostateczną przyczyną cierpienia bez brudzenia sobie rąk? 
-W jakim celu? 
-Co Bóg miałby tak wysoko cenić, że było to warte złamania mi karku?

Bóg nie zsyła utrapień ochoczo

Pozwól mi więc powtórzyć kilka rad Steve'a z tamtego lata. Zaczął od Lamentacji (Trenów) Jeremiasza 3:32–33:

Choć (Bóg) przynosi smutek, okazuje współczucie, 
tak wielka jest jego niezawodna miłość. 
Nie sprowadza bowiem ochoczo ucisku 
ani smutku na człowieka. (NIV)

BT:
(32) Gdyż jeśli uniży, ma litość w dobroci swej niezmiernej;
(33) niechętnie przecież poniża i uciska synów ludzkich.

BW: 
 (32) Gdy zasmuca, znowu się lituje według obfitości swojej łaski.
(33) Zaiste, nieumyślnie trapi i zasmuca synów ludzkich.

BWP: 
(32) Jeśli cię bowiem poniży, to znów się ulituje, według wielkiego miłosierdzia swego. 
(33) Bo nie z upodobaniem swego serca karci On i uciska ludzi.

UBG:
(32) A jeśli zasmuca, znów się lituje według obfitości swego miłosierdzia;
(33) Gdyż nie trapi chętnie ani nie zasmuca synów ludzkich.

Lit:
(32) Owszem, jeśli zasmuca, to też się lituje, według obfitości swej łaski.
(33) Bo nie zależy Mu na tym, by gnębić i zsyłać na ludzi cierpienia.


Jednym tchnieniem, w jednym wersecie Biblia zapewnia, że Bóg „sprowadza smutek”, ale „nie sprowadza tego smutku chętnie". 
Dzięki temu Steve był w stanie zapewnić mnie z góry, że chociaż Bóg dopuścił do mojego wypadku, nie miał z tego powodu satysfakcji – nie sprawiało mu to żadnej przyjemności aby dopuścić do tak strasznego cierpienia. To wiele dla mnie znaczyło.

Ale co z moim pytaniem, kto był odpowiedzialny za mój wypadek? Jeśli chodzi o to, kto jest odpowiedzialny za tragedię — albo Bóg, albo diabeł — Jeremiasz jasno mówi, że Bóg ją sprowadza; On za tym stoi. Bóg jest pasażerem na gapę w autobusie szatana, wznosząc niewidzialne płoty wokół furii diabła i wyprowadzając ostateczne dobro z jego niegodziwości.

Odpowiedzialność pozostaje na Bogu

„Bóg rządzi, Joni, ale to nie znaczy, że faktycznie zepchnął cię z pomostu” – powiedział Steve. 
„4 Mojż. 35:11 przedstawia kogoś, kto umiera w ‚wypadku’, nazywając to ‚nieumyślnym’. Jednak gdzie indziej, o tym samym zdarzeniu, Biblia mówi: ‚Bóg na to pozwolił’ (2Mojż. 21:13). To wypadek, ale to wypadek Boga. Dekrety Boga pozwalają na cierpienie, ale On niekoniecznie to „robi”.

4M.35:11 ..wyznaczcie sobie niektóre miasta, aby były dla was miastami schronienia, dokąd będzie mógł schronić się zabójca, który zabił człowieka nieumyślnie.

2M.21:13 Jeżeli na niego nie czyhał, ale to Bóg zdarzył, że wpadł mu pod rękę, wyznaczę ci miejsce, do którego będzie mógł uciec.


To były dla mnie głębokie wody: Bóg decydował, ale niekoniecznie robił?! Kiedy naciskałam na Steve'a dalej, uśmiechnął się. „Witajcie w świecie ograniczonych ludzi próbujących zrozumieć nieograniczonego Boga. Jasne jest, że Bóg dopuszcza wszelkiego rodzaju rzeczy, których nie aprobuje. Pozwala innym robić to, czego nigdy by nie zrobił — nie ukradł wielbłądów Hioba ani nie zwabił Chaldejczyków, by przejęli własność Hioba, a mimo to Bóg nie zdjął swojej ręki z kierownicy na nanosekundę”.

Potem dodał, uśmiechając się: „Tak więc Joni, odpowiedzialność spoczywa na Bogu, nawet jeśli ludzie myślą, że nie miał nic wspólnego z twoim wypadkiem, i że to tylko twoja odpowiedzialność za nieostrożny skok do płytkiej wody!

Dobra, rozumiem. Bóg dopuszcza to, czego nienawidzi. Ale co z następną częścią — o tym, że “pozwala na okropne rzeczy, aby osiągnąć to, co kocha”? Wciąż nie mogłam sobie wyobrazić, jaka “dobra i piękna rzecz” byłaby warta straszliwych kosztów w postaci chronicznego bólu i porażenia czterokończynowego.

Kto ukrzyżował Jezusa?

Jeśli chodzi o stary problem “koszt versus korzyści”, Bóg najpierw sam poddał siebie próbie. Śmierć Jego własnego Syna była Jego wolą, ale nie czerpał satysfakcji z faktycznej agonii. Bóg to zaplanował, ale podżegaczem i egzekutorem był szatan. 

Pomyśl o zdradzie, torturach, śmierci i morderstwie, które doprowadziły do ukrzyżowania Chrystusa. Jak te okropne rzeczy mogą być wolą Bożą? A jednak Judasz Iskariota i cała zgraja, w tym Rzymianie, którzy przybili Jezusa do drzewa krzyża, zrobili „wszystko, co [Boża] ręka i [Boży] wyrok przedtem ustaliły, żeby się stało.” (Dzieje Apostolskie 4:28).

Tak więc Bóg mówi do wszystkich, którzy wołali o ukrzyżowanie Chrystusa: 

„W porządku, więc chcecie zgrzeszyć? 
Kiedy to zrobicie, upewnię się, 
że dokonacie tego w sposób, 
który zachowa waszą winę, 
a jednocześnie wykona moją wolę!” 

Krótko mówiąc, Bóg pokierował ich diabelskim planem, by służył Jego cudownym celom. Boski plan, który przyniesie dobro jego ludowi i maksymalną chwałę dla niego samego.

„A wspaniałym planem, który był wart straszliwej ceny krzyża, był” – powiedział cicho Steve – „ratunek, zbawienie dla świata grzeszników”. Wkrótce miałam dowiedzieć się, jak są ze sobą powiązane cierpienie i grzech.

Pokonanie zła za pomocą zła

„Joni, twoje cierpienia nie są Mu obojętne, ale to tylko symptomy głębszego problemu. Bogu mniej zależy na tym, by zapewnić ci wygodę, a bardziej na tym, by nauczyć cię nienawidzić swoich wykroczeń i wzrastać duchowo w miłości i zaufaniu do Niego”.

„Innymi słowy, Bóg pozwala ci odczuwać żądło grzechu poprzez cierpienie na twojej drodze do nieba. I ten ból powinien stale przypominać ci, z czego jesteś uwalniana. Tak więc jedna forma zła, (twój ból i paraliż), jest odwracana do góry nogami, by pokonać inną formę zła, (a to jest twoja gorycz, urazy do innych, niepokoje, lęki i co tam jeszcze..) – wszystko ku chwale mądrości Bożej.”

Wszystko stawało się coraz jaśniejsze. Bóg pozwolił temu, czego nienawidził, na wzgórzu Kalwarii, osiągnąć to, co kochał — moje zbawienie i swoją chwałę w ocaleniu mnie. Tak więc szatan poderżnął sobie gardło, ponieważ najgorsze morderstwo na świecie stało się jedynym zbawieniem świata.

Cierpienie za pozostałych

– Joni, to idealnie pasuje do twojego życia – powiedział Steve. „Bóg pozwolił, aby to, czego nienawidził — uszkodzenie rdzenia kręgowego — dokonało tego, co kocha, a jest to «Chrystus w tobie, nadzieja chwały»” (Kolosan 1:27).

„Ale to się nie kończy na tobie” – przypomniał mi Steve. „Tak jak Chrystus musiał cierpieć, aby dotrzeć do zgubionego świata, tak i ty nauczysz się cierpieć dla dobra innych. To nie tajemnica. On chce, aby twoje cierpienia były platformą do zdobywania innych dla Chrystusa”. Moja historia jest więc bardzo podobna do historii Józefa i jego niegodziwych braci.

Józef wprost powiedział im w Księdze Rodzaju 50:20: 
Chcieliście wyrządzić zło przeciwko mnie, 
ale Bóg chciał, by obróciło się to w dobro, 
aby doprowadzić do tego, 
żeby wielu ludzi zostało zachowanych przy życiu...”. 
Tak, Bóg pozwolił na mój "znienawidzony paraliż", ale Jego miłość wykracza daleko poza to, że Chrystus zamieszkał we mnie. On chce, aby inni też doświadczali w sobie Chrystusa, jako ich jedyną nadzieję na chwałę (ich doskonałość, piękno i spełnienie)!

Pięćdziesiąt lat później

Minęło ponad pięćdziesiąt lat od tamtego lata, kiedy spędziłam tyle wieczorów ze Stevem przy rodzinnym stole. Obecnie jest starszym pastorem w Brick Lane Community Church w Pensylwanii, podczas gdy ja jestem „Józefem” używanym przez Boga w “Joni and Friends” do ratowania życia poprzez opowiadanie ludziom niepełnosprawnym dobrej nowiny.

Ludzie czasami są zdumieni moją radością, zwłaszcza że teraz borykam się z przewlekłym bólem. Ale Bóg dzieli się radością na Jego warunkach, a te warunki wzywają nas w pewnej mierze do znoszenia cierpień, tak jak uczynił to Jego ukochany Syn. Ale to dobrze. Gdy bowiem w moich utrapieniach trwam przy łasce Bożej, radość, którą On daje, przewyższa wszystko. W ten sposób mój tak zwany “znienawidzony paraliż” sprawia mi teraz taką radość.

Jednak nigdzie nie będę tak szczęśliwa, jak będę w niebie. „Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały,” (2 Koryntian 4:17).

(Apokalipsa (Objawienie) 7:(17) ..ponieważ Baranek, który jest pośród tronu, będzie ich pasł i prowadził do źródeł żywych wód; i otrze Bóg wszelką łzę z ich oczu.

(Apokalipsa (Objawienie) 21:(4) I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.


To prawda, Bóg dopuszcza okropne rzeczy, ale (parafrazując Dorothy Sayers) w finale świata wydarzy się coś tak wspaniałego i cudownego, że wystarczy na każdy ból, jakiego doświadczamy na tej planecie. Bóg wykładniczo (proporcjonalnie) wynagrodzi nam każdą łzę (Psalm 56:8) i obficie wynagrodzi nas za każdą krzywdę (Rzymian 8:18). A co najważniejsze, Bóg wyjaśni tajemnicze drogi swojej woli.

Czy przydarzyło ci się “to straszne”?

Dlatego przekazuję wam te dziesięć słów: „Bóg pozwala, aby to, czego nienawidzi, dokonało to, co kocha”. Jeśli walczysz tak, jak ja kiedyś, próbując zrozumieć, jak dobry Bóg może dopuścić do strasznych rzeczy w twoim życiu, pozwól mi tutaj “skoczyć z klifu”.

Dekrety Boga pozwoliły na twoje cierpienia. Nie wiem dlaczego, ale jeśli zaufasz Mu zamiast z Nim walczyć, dowiesz się dlaczego – jeśli nie w tym życiu, to w następnym. Dopuścił do twoich trudności życiowych i.. być może jestem tutaj, aby pomóc ci rozwikłać tą piękną zagadkę, która pobłogosławi twoje życie, wzbogaci innych, przyniesie maksimum chwały twojemu Zbawicielowi i sprawi, że twój niebiański stan będzie bardziej radosny, niż możesz to sobie teraz wyobrazić.

wtorek, 1 czerwca 2021

Biblijne uwielbienie - czyli w obecności żywego Boga

Moja babcia ze strony mamy po raz pierwszy brała udział w nabożeństwie stojąc po oknem domowego zgromadzenia. Śledziła dziadka, którego "wciągała sekta".
Biblijne uwielbienie, 
czyli pieśni, modlitwy wdarły się w jej ludzką duszę. 

To była dusza, która tak często czuła się wyrzucona z typowego, religijnego nabożeństwa. 


Tak czują się rownież dzisiaj dusze nie dające zaspokoić się nabożeństwem nowoczesnym.

Jesteśmy ludźmi zaabsorbowanymi obrazem samych siebie, 
poczuciem własnej wartości i sprawianiem sobie przyjemności. 

Gdy wpisałem w wyszukiwarce: "obecność Boga" najczęstsze obrazki dotyczyły czegoś w rodzaju relaksu.
Jednak w tym wszystkim, im bardziej skupiamy się na sobie,  tym mniej wiemy nawet, czym jest nasze „ja”.

Mylimy dobro duszy z dobrostanem.

Dusza ludzka jest na wygnaniu.. z naszego myślenia. 
Nic więc dziwnego, że oddawanie czci Bogu,
czyli skupianie się na NIM, 
(..na Jego charakterze, obietnicach, przestrogach..)
albo nie jest uważane za stosowne 
albo sprowadza się do odczucia uniesienia lub listy potrzeb. 

Niebo jest zbyt odległe, by je kontemplować. 
Nasze życie toczy się w ciasnych granicach naszego ziemskiego horyzontu. 

Tak pogardzamy i rozmywamy ideę rozkosznej niebiańskości, 
że w rezultacie zupełnie tracimy smak na niebo.

ALE:
Kiedy nasze dusze Bogu cześć oddają
nasze oczy coraz bardziej nieba wyglądają;

Nasze serca przez boski ogień rozpalone
coraz bardziej od tego świata oddalone;

Istnieje z Chrystusem więź tajemnicza, 
która rozpala w zachwycie nasze oblicza.

“..klękamy a wszystko ucicha wokoło,
wstajemy a zorza otacza nam czoło..”

Takie uwielbienie
.. wykracza poza emocje (ale zawiera je); 
.. wykracza poza rozum (ale nie wyklucza go); 

Takie uwielbienie
.. przenika do najgłębszego jądra naszej istoty, 
gdzie odczuwamy - więcej, wiemy! - że jesteśmy 
w obecności żywego Boga.

Psalm 7:18..

Sławić będę Pana według sprawiedliwości jego 

I opiewać będę imię Pana Najwyższego.

Psalm 28:7

Pan jest mocą moją i tarczą moją. 

W nim zaufało serce moje i doznałem pomocy, 

Rozweseliło się serce moje 

I pieśnią moją będę go sławił.


Psalm 107:

(1) Dziękujcie Panu, bo dobry, bo wieczne miłosierdzie Jego. 

(2) Tak winni mówić wszyscy odkupieni przez Pana, 

wszyscy uwolnieni przez Niego od wrogów. 

(3) Bo zgromadził ich z rozmaitych krajów, 

od wschodu aż do zachodu słońca, 

od samej północy aż do południa. 


(4) Ci, co błądzili po pustyniach i bezludziach, 

a nie mogli znaleźć drogi do zamieszkanego miasta, 

(5) ci, którym dokuczał głód i pragnienie, tak iż prawie ustawało w nich życie, 

(6) ci, którzy w ucisku wołali do Pana, a On ich wybawił z niewoli 

(7) i wyprowadził na drogi proste, tak że dotarli do osiedli ludzkich - 

(8) ci wszyscy niech dziękują Panu 

za Jego łaskawość 

i za wszystkie dobrodziejstwa 

ludziom wyświadczone.


środa, 26 maja 2021

Jimmy Needham - jak nauka o wybraniu ocaliła mnie od depresji



Nauka o wybraniu ocaliła mnie od depresji





Jimmy Needham jest piosenkarzem / autorem i wykonawcą ponad siedmiu albumów studyjnych. Angażuje się w kościele Stonegate w Midlothian, Teksas. Jimmy i jego żona Kelly mają dwie córki.


A.W. Tozer napisał: 
"To, co pojawia się w naszych umysłach, 
kiedy myślimy o Bogu jest najważniejszą rzeczą, która nas określa". 


Przez wiele lat, moje pierwsze myśli o Bogu, doprowadzały mnie do upośledzenia. Depresja była moją stałą towarzyszką. Obawa o autentyczność mojego nawrócenia straszyła mnie jak duch. Nie dostrzegałem tego w tamtym czasie, ale moje uczucia były odzwierciedleniem mojej błędnej teologii. Bóg był mały, co gorsza, był słaby. Co jeszcze gorsze, był zmienny w Swojej miłości ku mnie. To doprowadzało mnie do rozpaczy.


Około pięciu lat temu, gdy spędzałem więcej czasu na czytaniu Biblii, zacząłem dostrzegać większy obraz Boga. Był nie tylko duży i silny, ale miłosierny i wytrwały w swej miłości do mnie. To zmieniło wszystko. Moja depresja zaczęła się rozpraszać jak mgła, a ja zacząłem na nowo odkrywać radość w Bogu.


Moje rozumienie suwerenności Boga w kwestii cierpienia, ewangelizacji i zbawienia przeszło największą i najbardziej konieczną zmianę. Od tego czasu teologia wielkiego Boga okazje się być antidotum na rozpacz. Piszę to z myślą o tych wszystkich, którzy to przeczytają teraz, o tych, którzy rozpaczliwie poszukują tego rodzaju pociechy, wolności i stabilności.

Radość w naszych cierpieniach


Matka przyjaciółki mojej żony z dzieciństwa zginęła w zderzeniu z wielką ciężarówką. To była wina kierowcy ciężarówki. Na pogrzebie, duchowny wygłosił mrożące krew w żyłach słowa dla jej rodziny i przyjaciół: "Kierowca ciężarówki okradł tą kobietę z długich lat życia, które Bóg przeznaczył dla niej". Pastor chciał ich pocieszyć, ale ten komentarz był żadną pociechą.


Co za koszmar myśleć, że plany i cele Boga mogą być podważone przez jakiegoś nieostrożnego, rozproszonego kierowcę na ruchliwym skrzyżowaniu! Gdy przyjmujemy ten tok myślenia, czynimy z Boga roztargnionego, niezdarnego ochroniarza. Gdyby tylko podniósł wzrok znad gazety na czas, mógłby powstrzymać złodziei od wykradania towarów ze sklepu. Jeszcze gorsze oskarżenie można by podnieść, a mianowicie, że Bogu po prostu brakowało siły lub władzy, by zapobiec tragedii, nawet gdyby chciał.


Prawda jest taka, że nasz Bóg ma całkowitą kontrolę nad wszystkim - w naszych najlepszych dniach i najgorszych, w naszych najlepszych chwilach i najgorszych. Jeremiasz w Trenach 3:37-38 retorycznie pyta: 

"Któż może powiedzieć, że staje się coś, czego Pan nie nakazał? 
Czy z ust Najwyższego nie pochodzi zarówno złe, jak i dobre?" 


Jedyna prawda, która może uspokoić i umocnić nasze serca, gdy cierpimy, to prawda, że nasz dobry, łaskawy i wszechmocny Ojciec Niebiański pozwala na nasz chwilowy ból przez krótki okres czasu, aby doprowadzić do naszego wiecznego upodobania w nim. Gdy cierpimy, możemy przypomnieć sobie: 
W Chrystusie cały mój ból jest przesycony Bożym doskonały celem i sensem (Rzymian 8:28). 
Bóg wznosi się daleko wyżej, ponad palące słońce naszego cierpienia. I robimy dobrze, kiedy odpoczywamy w chłodzie jego cienia.

Nauka o wybraniu wzmacnia ewangelizację


Na studiach byłem fanatykiem ewangelizacji. Wszędzie gdzie poszedłem, rozdawałem traktaty i mówiłem ludziom dobrą nowinę. Byłem też nieszczęśliwy, wyczerpany i przerażony, że nie robię wystarczająco dużo, aby dotrzeć do zgubionych lub żeby zadowolić Pana Boga.


Istnieje błędne poczucie wśród wielu chrześcijan, że nie można jednocześnie zgadzać się z nauką o suwerennym wyborze Boga i mieć mocną, mobilizując pasję dla ewangelizacji. Gdy siedziałem nad drugim listem Pawła do Tymoteusza – musiałem całkowicie zmienić ten pogląd. Z więzienia pisze do swojego syna w wierze: 
"Dlatego jestem gotów dalej znosić cierpienia, 
aby tylko wybrani przez Boga zostali zbawieni 
przez Chrystusa i dostąpili wiecznej chwały". 
SZ (2 Tymoteusza 2:10). 


Paweł czuł zerowe napięcie między doktryną o wybraniu a chęcią zdobycia zgubionych. Dla Pawła, selektywna miłość Boga nie gasiła jego zamiłowania do głoszenia ewangelii; taka właśnie miłość motywowała go! Wyobraź sobie przez chwilę: Bóg daje ci zrozumienie, że bez względu na to, jaką grupę ludzi odwiedzisz, bez względu na to, na jak odległe wyspy popłyniesz, masz obietnicę, że będą tam ludzie, którzy w końcu odpowiedzą pozytywnie na dobrą nowinę o Jezusie. Czy to nie miałoby pobudzić emocji, które każdą nam pójść i opowiadać wszędzie, po to, żeby zobaczyć jak ktoś odpowiada, wypełniając niesamowitą obietnicę Bożą?! Oto rzeczywistość, którą znajdujemy na końcu Biblii: 
Obj. 7:9-10 
Potem widziałem, a oto tłum wielki, którego nikt nie mógł zliczyć, 
z każdego narodu i ze wszystkich plemion, i ludów, i języków, 
którzy stali przed tronem i przed Barankiem, 
odzianych w szaty białe, z palmami w swych rękach. 
I wołali głosem donośnym, mówiąc: 
Zbawienie jest u Boga naszego, który siedzi na tronie, i u Baranka. 


Nigdy nie miałem tyle wielbiącego Boga „napędu”, żeby zdobywać zagubionych, jak wtedy, kiedy w końcu zacząłem wierzyć, że ich zbawienie ostatecznie nie ode mnie zależy. Zdałem sobie sprawę, że zbawienie było projektem Boga od początku do końca - obiecał, zapłacił cenę i zrealizował.

“Jak błogo wiedzieć..” – szczęśliwa pewność


Jeśli jest jakiś wróg naszej radości w Bogu, to jest to pełzająca podejrzliwość, że nie jesteśmy bezpieczni w jego zbawczym uścisku łaski. Zmarnotrawiłem wiele lat i ryz papieru próbując wyśledzić korzenie mojej depresji i niepokoju, a to doprowadziło mnie w końcu do tego wniosku: nie byłem pewien, czy jestem wystarczająco mocno trzymany w ręku Boga.


Iluż z nas, jeśli jesteśmy uczciwi, doświadcza paraliżującego strachu na tę myśl? 
Z drugiej strony, cóż za ulga, dla naszych serc, gdy wiemy, że wieczne bezpieczeństwo jest prawdziwe, że nasze zbawienie nie może być utracone, że nigdy ostatecznie nie będzie uzależnione od naszych wysiłków i zasług, ale od Chrystusa? To wszystko jest prawdziwe dla tych, którzy wierzą. Być może największym produktem ubocznym wiary w wielkiego, suwerennego, selektywnie wybierającego i decydującego Zbawiciela jest to, że jesteśmy uwolnieni od strachu przed niestałym, zmiennym Ojcem.


Jeśli twoja wiara jest umieszczona mocno w Chrystusie, poświęć czas, żeby cieszyć się tym dzisiaj: 
- Jezus wybrał cię (Jana 15:16). 
- Twoje imię jest zapisane w niebie (Łk 10:20). 
- Zostałeś przeniesiony do królestwa Chrystusa (Kol 1:13). 
- Nikt nie jest w stanie wyrwać cię z Bożej ręki (Jana 10: 28-29), ponieważ jesteś jego dzieckiem teraz i na wieki (Rz 8:16).


To, co myślisz o Bogu jest najważniejszą rzeczą o Tobie. 
Im większe i bardziej biblijne twoje rozumienie Boga, 
tym większa będzie radość.

niedziela, 9 maja 2021

Psalm 136 „Jego miłość trwa na wieki”

 15 stycznia

Czym się różni ludzka miłość od Boskiej? 

(ludzka bywa kapryśna, ułomna, zawodna..)


Psalm 136 Jego miłość trwa na wieki


1. Jaka jest prawda dotycząca naszej tożsamości: 

Biblijna opowieść to historia o:

Bogu miłości,

nawiedzającym świat przez Syna miłości,

by ustanowić królestwo miłości,

poprzez radykalne poświęcenie w miłości,

przebaczając nam w miłości,

przyciągając nas do Jego rodziny miłości,

a następnie wysłać nas jako swoich ambasadorów miłości.. 


Cała nadzieja ludzkości leży w tym: 

..jest Zbawiciel

który jest:

odwiecznie stały w odkupywaniu, 

przebaczaniu, pojednywaniu, 

przemienianiu i uwalnianiu miłości.


Bez tej narracji Biblia, to po prostu książka z mniej lub bardziej ciekawymi opowiastkami i mądrościami, ALE pozbawiona jakiejkolwiek MOCY, do naprawy tego, co uległo zniszczeniu.


2. Ponieważ NIE mamy żadnego doświadczenia z TAKIEGO rodzaju miłością, gdy pojawia się coś nowego - zawsze zaczynamy to interpretować z perspektywy własnych, dotychczasowych doświadczeń. 


Ludzka miłość jest ułomna. Ale nie Boża! 

Jego miłość jest doskonała i niezachwiana na wieki. 

Bóg złożył na nas swoją miłość i już jej nie zabierze. 


Życie wydaje ci się trudne? Czujesz się słaby? 

Jeżeli taka miłość cię nie pocieszy i nie podźwignie - to.. na co liczysz?



W tym psalmie 26 razy pojawia się stwierdzenie: „Jego miłość trwa na wieki”. 

Dlaczego? Dlaczego musisz to wiedzieć dzisiaj? 


W jaki sposób Jego wytrwała miłość wspiera cię, 

gdy cierpisz, 

gdy wątpliwości zaciemniają twój umysł, 

gdy grzeszysz, 

gdy czujesz się samotny 

i gdy jesteś zniechęcony?


Psalm dokonuje przeglądu postępowania Boga ze swoim ludem 

i zamienia historię w teologię, 

a teologię w uwielbienie


Jeśli nasze oddawanie czci Bogu nie jest oparte na historii 

- czyli na tym, co On uczynił na tym świecie 

to nie ma przesłania teologicznego 

a tym samym.. nie ma prawdziwego uwielbienia. 


Każdy aspekt historii jest Bożym zrządzeniem. 



Refren jest znajomy. Śpiewano go podczas poświęcenia świątyni Salomona (2 Kron. 7: 3, 6), 

a także przez śpiewaków króla Jehoszafata, kiedy Judę zaatakowali Moab i Ammon (2 Kron. 20:21). 

(Zob. Też 106: 1; 107: 1; 118: 1, 29). 


Boski tytuł „Bóg nieba” (w. 26) sugeruje datę po wygnaniu, gdyż „Bóg nieba” był tytułem często używanym w tym okres (Ezd 1: 2; 5: 11-12; 6: 9-10; 7:12, 21, 23; Neh. 1: 4; 2: 4; Dan. 2:18, 19, 44). 


Nacisk kładziony jest na dziękczynienie Bogu za to, kim jest i co zrobił dla swojego ludu.



136:1

Wysławiajcie Pana, albowiem jest dobry,      [lub: składajcie dziękczynienie]

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

 כִּי־ ט֑וֹב כִּ֖י  לְעוֹלָ֣ם  חַסְדּֽוֹ׃                                                 [ki tow ki lyolam hasdow] 

136:2

Wysławiajcie Boga nad bogami!                         [hodu lelohe haelohim]

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:3

Wysławiajcie Pana nad pany, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

 

136:4

Tego, który sam czyni wielkie cuda, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:5

Tego, który mądrze niebiosa uczynił

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:6

Tego, który rozpostarł ziemię na wodach, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:7

Tego, który uczynił wielkie światła

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:8

Słońce, aby panowało we dnie, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:9

Księżyc i gwiazdy, aby panowały w nocy, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

 

136:10

Tego, który pobił Egipt w pierworodnych jego, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:11

Wyprowadził Izraela spośród nich, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:12

Mocną ręką i podniesionym ramieniem, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:13

On rozdzielił Morze Czerwone na części, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:14

I przeprowadził Izraela środkiem jego, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:15

Wrzucił faraona i wojsko jego w Morze Czerwone, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:16

Prowadził lud swój przez pustynię, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:17

Pobił królów wielkich, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:18

Zabił potężnych królów, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:19

Sychona, króla Amorejczyków, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:20

I Oga, króla Baszanu, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

 

136:21

Dał im ziemię w dziedzictwo, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:22

W dziedzictwo Izraelowi, słudze swemu, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:23

W poniżeniu naszym pamiętał o nas, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:24

Wybawił nas od nieprzyjaciół naszych, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

 

136:25

Daje pokarm wszelkiemu ciału, 

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

136:26

Wysławiajcie Boga niebios

Albowiem na wieki trwa łaska jego!

 

Końcowa zachęta zawiera wyjątkowy tytuł Boga: Wysławiajcie Boga nieba. 

Podkreśla Jego suwerenność i było to ulubione określenie społeczności, która wróciła z wygnania  do Babilonu 

(2 Kronik 36:23; Ezdrasza 2: 1; Ezdrasza 5: 11-12; Ezdrasza 6: 9-10; Ezdrasza 7:12; Ezdrasza 7:21; Ezdrasza 7 : 23 [dwukrotnie]; Nehemiasza 1: 4-5; Nehemiasza 2: 4; Nehemiasza 2:20; Daniela 2: 18-19; Daniela 2:28; Daniela 2:37; Daniela 2:44). 


Występowanie tego tytułu w tym miejscu sugeruje pochodzenie tego Psalmu z okresu po wygnaniu, chociaż w pismach sprzed wygnania występuje ono trzykrotnie (Rdz 24: 3; Rdz 24: 7; Jon 1: 9).

 

Lud Boży powinien publicznie Go chwalić, 

przeglądając Jego wielkie czyny, 

które dowodzą Jego lojalnej miłości do nich. 

Powinno to być częścią ich zbiorowego uwielbienia.

 




 

w.1,2,3 i 26  Wysławiajcie ...

I. Dziękowanie: II. Wyznanie: w sensie podniesienia rąk. 

KJV (32): dziękczynienie, pochwała, podziękowania, wyznanie - Strongs: H8426 (תּוֹדָה)


Piktogram i przedstawia dłoń i drzwi, które umożliwiają wchodzenie i wychodzenie z namiotu. 

W połączeniu oznaczają „ruchy ręką”. 

Ręka jest częścią ciała, która umożliwia człowiekowi wykonywanie wielu prac.


(2) dziękować, chwalić, celebrować

ponieważ dziękczynienie i uwielbienie w sposób naturalny następują po uznaniu lub wyznaniu otrzymanych dobrodziejstw

po którym następuje acc. Rodzaju 29:35, 49: 8 Psalm 7:18 30:13 

i לְ pers. Psalmy 75: 2; 1 Kronik 29:13; Ezdrasza 3:11. 

הוֹדָה שֵׁם יְיָ chwalić imię Jehowy, 1 Król. 8:33 Ps. 54: 8 

לְשֵׁם יְיָ id., Psalmy 106: 47, 122: 4.