środa, 1 kwietnia 2020

Utrapienia w Erze Środków Przeciwbólowych



Kilka ziarenek dla moich przyjaciół do przemielenia w kontekście dziwnych i trudnych czasów.

2 Kor. 4:17 i 18..
Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu 
gotują bezmiar chwały przyszłego wieku 
dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, 
lecz w to, co niewidzialne. 
To bowiem, co widzialne, przemija, 
to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.

Słowa dr Carla Truemana z jego artykułu w First Things - 

Wysiłki na rzecz walki z wirusem są ważne - podobnie jak zadanie kościoła w przygotowaniu nas na śmierć. 

To było zagadnienie rzadko zaniedbywane przez wcześniejsze pokolenia chrześcijan.  Weźmy, na przykład liturgię pogrzebową z (Book of Common Prayer) Księgi Wspólnej/Powszechnej Modlitwy. Zakorzeniona w tekstach biblijnych i nasycona biblijnymi aluzjami, przemawia z mocą w sposób obcy naszej kulturze:

'Człowiek zrodzony z kobiety 
ma niewiele czasu w życiu, które jest pełne nieszczęścia. 
Podnosi się i jest ścięty jak kwiat; 
ucieka jak cień i nigdy nie trwa w jednym miejscu'.

To słowa sprzeczne z dzisiejszą kulturą. Niepokojące jest też to, że bywają również sprzeczne z oczekiwaniami dzisiejszego kościoła.

Jak kiedyś zauważył Philip Rieff, w przeszłości ludzie nie chodzili do kościoła, aby się uszczęśliwić; szli, aby wyjaśniono im ich nędzę.

Jeśli Księga Wspólnej Modlitwy ma być przewodnikiem, to następujące musi być oczywiste:
życie w XVI wieku było nieszczęśliwe i kończyło się śmiercią. 

Ludzie potrzebowali narzędzi, dzięki którym mogliby stawić czoła rzeczywistości, a nie rozpraszaczy uwagi, dzięki którym poczuliby się dobrze

Nasze życie może być przeciętnie wygodniejsze niż życie naszych przodków, ale jest to tymczasowy stan rzeczy - nasz koniec jest taki sam jak ich

Brzmi to ponuro, niemniej jednak, zadaniem kościoła jest nie tyle sama walka z fizycznymi plagami, które przychodzą i odchodzą, ale raczej z tym, co Leszek Kołakowski nazwał erą środków przeciwbólowych.

Kościół ma z pewnością pomagać ludziom żyć, ale żyć w cieniu śmiertelności. Musi ustawić tę ziemską krainę w większym kontekście wieczności. Ma on przygotować ludzi poprzez głoszenie Słowa, nabożeństwo, psalmy i ustanowienia (Wieczera i Chrzest), aby uświadomili sobie, że śmierć jest, owszem, straszną, przerażającą rzeczywistością, z którą wszyscy musimy się kiedyś zmierzyć, ale że cierpienia tego świata - a nawet ta przemijająca powierzchowna pomyślność, z której wielu z nas się cieszy - są jedynie ulotnymi i chwilowymi efemerydami w porównaniu z wiecznym bogactwem chwały, która ma nadejść.