czwartek, 7 marca 2024

Chlubienie się w słabości 2 Kor.11



Jedna z podstawowych naszych potrzeb: poczucie bezpieczeństwa. Jest ono ściśle związane z poczuciem wartości. A dzisiejsze rozważanie staje jakby w poprzek rozumu.

Chlubienie się w słabości 

(ALE! nie chodzi o tzw. “Coming out” - przyznawanie się do słabości, odmienności - tak naprawdę jest to chwalenie się. np. związkiem homoseksualnym, aborcją, uzależnieniem, itp.). Nasz kontekst jest inny ale też dotyczy powyższych kwestii. 


"Kto się chlubi, niech się chlubi w Panu" 

(lub:Kto szuka poczucia swojej wartości...). 

Albowiem nie ten, który sam siebie chwali, jest uznany, 

lecz ten, którego Pan chwali".


2 Koryntian 10:17-18


Kto lub co nadaje mi wartość? 


Świat zawsze był szybki w zachęcaniu ludzi do wiary w siebie i chlubienia się sobą. W czasach Pawła, podobnie jak teraz, im więcej jesteś w stanie powiedzieć o sobie, o tym, co zrobiłeś i co planowałeś zrobić - tym większe jest prawdopodobieństwo, że rozwiniesz swoją karierę, będziesz lubiany i udowodnisz, że odniosłeś "sukces". 


I takie myślenie (jeśli nie jesteśmy ostrożni) przenika nasze spojrzenie na nasze życie, w tym - na naszą osobistą służbę. Zadajemy sobie pytanie: "Czy dokonałem jakiś 'wielkich' rzeczy? Czy jestem lubiany, akceptowany? Czy odniosłem sukces?". 


Ale według Pawła: "To, co ty mówisz o sobie, nic nie znaczy (jeśli chodzi o dzieło Boże) - liczy się to, co Bóg mówi o tobie" (2 Koryntian 10:18).


Drugi list Pawła do kościoła w Koryncie jest częścią bardzo osobistej korespondencji. Część tego listu obejmuje długą obronę jego posługi w obliczu silnej krytyki. Chociaż Paweł nie troszczy się o własną reputację, to troszczy się o członków Ciała Chrystusa znajdujących się pod jego pasterską opieką. Z tej troski wyłaniają się ważne prawdy dotyczące chełpliwości i pokory, które musimy wziąć sobie do serca.


Paweł mógł z łatwością dorównać swoim krytykom w ich przechwałkach, ale zamiast tego przyjął inne podejście: 

2 Kor.11:21-33 (parafraza)

Ponieważ tak bardzo podziwiacie egomaniaków na ambonie (pamiętajcie, to mówi wasz stary przyjaciel, głupiec), pozwólcie, że i ja spróbuję swoich sił. 


Czy chwalą się, że są Hebrajczykami, Izraelitami, czystą rasą Abrahama? Jestem ich odpowiednikiem. 

Czy są sługami Chrystusa? Mogę ich pokonać. (Nie wierzę, że mówię te rzeczy. To szaleństwo mówić w ten sposób! Ale skoro już zacząłem, to skończę).


Pracowałem o wiele ciężej, byłem częściej więziony, bity więcej razy, niż mogę zliczyć, i raz po raz byłem u drzwi śmierci. 

Pięć razy Izraelici wymierzyli mi karę trzydziestu dziewięciu batów.  

Trzykrotnie zostałem pobity, raz ukamienowany, przeżyłem trzy katastrofy morskie, całą dobę spędziłem w morzu jako rozbitek. 


Jestem bardziej sługą Chrystusa z powodu uciążliwych podróży, z powodu niebezpieczeństw na rzekach, ze strony bandytów, Izraelitów, pogan, z powodu niebezpieczeństw czyhających w miastach, na pustkowiu i na morzu, niebezpieczeństw ze strony fałszywych wierzących. 


Znosiłem trud, zmęczenie, częsty brak snu, głód i pragnienie. Często chodziłem z pustym żołądkiem i drżałem z zimna, nie mając się czym okryć. 


A oprócz tego zawsze mi towarzyszyła troska o wszystkie kościoły. 

Jeśli zaś owi „arcyapostołowie” użalają się przed wami na „wyczerpanie” lub „opadanie z sił”, to czyż ja nie mam większego prawa do stwierdzenia czegoś takiego? 


A jeśli ktoś potyka się, upada, jest krzywdzony, oszukiwany, to czy ja nie mam na to reagować, czy nie przeżywam męki, smutku, wzburzenia?

Jeżeli więc nam się czymś szczycić, to niech to będą moje słabości. 


Bóg, Ojciec Jezusa Chrystusa, naszego Pana, któremu należy się chwała na wieki wieków, wie, że w niczym nie kłamię. 

W Damaszku pełnomocnik króla Aretasa chciał mnie schwytać i postawił straże u bram miasta. Lecz udało mi się uciec - spuszczono mnie w koszu przez otwór w murze miejskim.

_____________________

Zamiast przechwalać się swoim statusem i służbą Bogu, przedstawił obszerną listę swoich cierpień i słabości. Podzielił się tymi niepowodzeniami, słabościami, ponieważ postrzegał je jako atuty, jako klucz do poznania i doświadczania Bożej mocy oraz sposobów, w jakie Bóg go osłabił, zanim zaczął przez niego działać. 


Zasada ta jest często pomijana. Chcemy, by wszyscy wiedzieli, że wszystko nam się udaje, że odnosimy sukcesy, że nie mamy żadnych problemów. Ale co tak naprawdę robimy? 

-Przedstawiamy nasze osiągnięcia - zamiast przedstawiać Chrystusa! 

-Sprawiamy wrażenie, że jesteśmy silni - zamiast polegać na Bogu. 

-Nadajemy fałszywy blask naszym starym glinianym naczyniom (2 Koryntian 4:7), zapominając, że piękno i użyteczność pochodzą z tego, co zawiera naczynie: Moc Chrystusa, która wypełnia i przelewa się przez nasze pęknięcia, nasze słabości.


Nie możemy chlubić się tym, co Bóg czyni - tak jakbyśmy my na to zasługiwali; 

ani tym, co Bóg czyni przez nas - tak jakbyśmy to wszystko zrobili sami. 


Nie ma nic brzydszego niż duchowa pycha - chlubienie się czymś, co do nas nie należy; chlubienie się czymś, co zostało nam dane przez Boga. 


Tam, gdzie panuje duchowa pycha - nie widać krzyża. 


Kto lub co nadaje ci wartość? 

https://open.spotify.com/episode/5zsO0Z9KCIIUqnDqZhYD9K?si=BzW_vkXOQ8W_mjZIbEzmvQ

Brak komentarzy: