niedziela, 23 grudnia 2018

O wielkich rzeczach, które nigdy nie nadchodzą..


Niedawno poszliśmy zobaczyć  My Little Pony. Przypuszczam, że mały chłopiec może cieszyć się My Little Pony, ale 19-latek w teatrze dla dzieci wyróżnia się znacznie.
Mój brat jest radością dla naszej rodziny. Jest dowcipny, choć nawet nie wie, że to robi, śpiewa, śmieje się i tańczy, jakby nikt nie patrzył. Mimo, że znamy się dobrze, nigdy nie doznałem przyjemności prawdziwej rozmowy z nim.

Przez jakiś czas zastanawialiśmy się, czy kiedykolwiek będzie mówić. Na skali autyzmu był jednak dalej niż inni, a niepełnosprawność stworzyła wokół niego mur, który był trudny dla jego matki, ojca, siostry, dziadka i brata. Jak słońce zablokowane przez chemiczne chmury, nigdy w pełni nie doświadczyliśmy pełnego ciepła jego ducha. Wiele zostało utracone w tłumaczeniu.

O ile nie zdarzy się cud, on nigdy się nie ożeni, nigdy nie zrobi kariery, nigdy nie będzie prowadzić samochodu, nigdy nie będzie mieszkał sam, nigdy nie będzie uczestniczył w studium biblijnym, nigdy nie poprowadzi sensownej rozmowy z rodziną - w takie dni, kiedy to rozpamiętuję, zastanawiam się, gdzie jest Bóg?

Nasz Bóg jest w niebiosach 
i robi wszystko, co uznaje za słuszne 
(Psalm 115:3). 

Czy uzdrowienie mojego brata nie podoba się mu? 
Wiem, że gdyby Bóg powiedział tylko słowo, jego ułomna mowa stałaby się płynna, chmury w jego umyśle rozeszłyby się, a Jerychońska ściana autyzmu runęłaby w dół. 
Nasze duchy wreszcie zeszłyby się razem.

Ale minęło dziewiętnaście lat. Chociaż czekałem z twarzą przyciśniętą do okna, żaden ratunek nie nadchodził. 
Wiosna zmieniła się w jesień, jesień w zimę. 
Pytania przychodziły, ale uzdrowienie nie. 
Ból przeszedł w odrętwienie. Natarczywa wdowa stała się po prostu wdową. Ta wspaniała rzecz - uzdrowienie mojego brata - nie przyszła.

Nie tak to się miało zakończyć

Chociaż służymy wszech-mocnemu, wszech-dobremu Bogu, niektóre wielkie rzeczy nigdy nie nadchodzą. Może o tym przypominać puste miejsce na palcu serdecznym; od lat szukasz cierpliwie woli Pana, czekając na współmałżonka, a on nigdy nie nadchodzi. Może nowa kołyska stoi w środku świeżo pomalowanego pokoju, pusta. Każdy nowy dzień zaczyna się od starej rany, ileż jeszcze razy można zaczynać od nadziei?

Przypomniała mi się ostatnio pewna scena z ‘Powrotu Króla’. Pippin i Gandalf siedzą zabarykadowani w swojej komnacie, gdy śmierć dobija się do ich drzwi. Gdy wróg już zaczyna się przedzierać, Pippin zasmucił się tak, jak ja lamentowałem nad moim bratem w tym tygodniu:
Nie sądziłem, że to skończy się w ten sposób”.

Gandalf spojrzał na niego z zaciekawieniem: 
"Koniec? Nie,  tutaj podróż się nie kończy. Śmierć jest po prostu inną drogą, którą wszyscy musimy podjąć. Szara, deszczowa zasłona  tego świata odsłania się, a wszystko zamienia się w srebrne szkło i wtedy to widzisz".

"Co? Gandalf? Zobaczę co?"
"Białe brzegi i jeszcze dalej, daleką zieloną krainę okrytą cudem wschodzącego słońca".
"Cóż, czyli nie jest tak źle".
"Nie, to nie jest złe".

Chociaż orkowie byli na progu i sporo marzeń pozostało niezrealizowanych, Gandalf miał nadzieję, ponieważ wiedział, że w tej historii chodzi o coś więcej. Strach, przerażenie, rozczarowanie, a nawet śmierć mają swój sens, kiedy pamięta się, że jest jeszcze więcej stron, które dopiero trzeba otworzyć. On, w przeciwieństwie do Pippina, wiedział, że to nie koniec.

Różnica między tragedią a komedią zależy nie od tego, jak się historia zaczyna, ani od tego, jaki zaskakujący obrót przyjmuje w połowie, ale od tego, jak się kończy. A Gandalf wiedział, że ich historia zakończy się z prawdziwą radością pomimo złego zakończenia na ten moment.

Rozpacz zapomina, że jest więcej stron. 
Patrzy na krótki okres życia i narzeka, że wszystko powinno się spełnić, zanim strona zostanie przewrócona. 
Ale nadzieja uwielbia całą historię. Nadzieja oddycha, śmieje się i czerpie odwagę, patrząc na coś wspanialszego niż na siebie. Rośnie w epicką opowieść, opowieść o radościach, których nie można ograniczyć choćby i do setek lat na ziemi. To, co my, podobnie jak Pippin, błędnie bierzemy jako koniec, jest po prostu zakończeniem przedmowy do pierwszego rozdziału.

Oni wypatrywali następnych stron rozdziałów

Ta literacka nadzieja, która zachwyca w opowieści, nie jest psychologiczną podpórką ani pobożnym życzeniem. Czeka na rzeczywistość, rzeczywistość tak namacalną jak dziecko urodzone w Betlejem i równie pewną jak pusty grób. 
Jest to przekonanie o rzeczach niewidocznych, które nazywamy "wiarą" (Hebrajczyków 11:1). 
Wiara wierzy Bogu, kiedy On mówi, że jest o wiele więcej niż to, co obecnie widzimy.

Ci, którzy szli przed nami, wierzyli w ten sposób - nawet gdy ich strony kończyły się ryzykownym ostatnim zdaniem:
Hebr.11:35-38 (SZ)
Ale byli i tacy, którzy zostali zamęczeni na śmierć i nie przyjęli oferowanej im wolności. Wiedzieli bowiem, że zmartwychwstaną do wiecznego życia. 
Innych poniżano i biczowano, zakuwano w kajdany i zamykano w więzieniach. 
Byli obrzucani kamieniami, przerzynani piłą, zabijani mieczem. 
Musieli ukrywać się w norach i jaskiniach, a ich jedynym ubraniem były owcze i kozie skóry. 
Cierpieli niedostatek i byli prześladowani oraz poniżani przez innych, chociaż cały świat nie był ich godny!

Chociaż ich życie zdawało się kończyć rozczarowaniem, oni zaryzykowali całe swoje życie stawiając na fakt, że ich historia ma coś więcej w zanadrzu to, co tu i teraz:
Hebr. 11:13-16
Wymienieni tu ludzie wiary umarli i nie doczekali się spełnienia wszystkich obietnic. 
Ujrzeli je jednak z daleka i ucieszyli się z tego. 
Uznali też, że na tej ziemi są jedynie cudzoziemcami i wędrowcami, będącymi z dala od domu.
Pokazali przez to, że szukają prawdziwej ojczyzny. 
Nie mieli jednak na myśli jakiegoś ziemskiego kraju, który wcześniej opuścili. 
Gdyby bowiem tak było, mogliby przecież do niego wrócić.

Ojczyzną, do której zmierzali, był jednak prawdziwy dom w niebie. 
Dlatego Bóg nie wstydzi się mówić, że jest ich Bogiem. 
Dla nich też zbudował w niebie miasto.

Obiecano im, ale nie otrzymali; siedzieli przy oknie i zobaczyli zaledwie okruchy gwiezdnego pyłu na drodze. Ale wzięli to sobie do serca, ufając Bogu na trudnych zakrętach życia, w niezrealizowanych gwarancjach, a nawet w bolesnej śmierci - i weszli w kolejne rozdziały, które Bóg przygotował dla nich.

“Większe rzeczy” z pewnością nadejdą
W tym życiu dołączamy do nich. Czekamy i umieramy w połowie historii. Ale wkrótce, niebawem szara kurtyna świata podniesie się i zobaczymy Go. Czekamy na największą rzecz, która na pewno nadejdzie: nasza błogosławiona nadzieja, pojawienie się naszego wielkiego Boga i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa (Tytusa 2:13). Wraz ze Swoim przyjściem otrze wszelką łzę z naszych oczu, a śmierć, płacz i ból zostaną wygnane na zawsze (Objawienie 21:3-4).

Historia jest niepełna... rozczarowanie, autyzm i zawód miłosny trwają tylko przez jedną lub dwie strony. Uzdrowienie może nie nadejść w tym życiu, ale uzdrowiciel tak. Małżonek może nigdy nie pojawić się zza rogu, ale nasz niebiański współmałżonek jedzie swoim rydwanem. 
Łzy nie przywrócą ukochanej osoby, ale zbliża się Zmartwychwstanie i zbliża się prawdziwe Życie. 
Historia tutaj się nie kończy.

Kiedy odczuwamy, jak Duch Boży sam w nas wzdycha, namawiając nas do wytrwania, trzymamy nasze twarze przyciśnięte do okna z wyczekiwaniem. 
Jezus już niedługo pojawi się na drodze, a kiedy to nastąpi, nasze życie, które wydaje się kończyć, rozpocznie się na nowo. 
Najlepsze rzeczy na pewno nadejdą, 
ponieważ On na pewno przyjdzie.


To Great Things That Never Came
Article by Greg Morse
Content strategist, desiringGod.org

Tłumaczenie: Z.M.

Brak komentarzy: