sobota, 24 grudnia 2016

Woda śmierci i życia



Jana 4 (Rozmowa Jezusa z Samarytanką przy studni)


Każdy, kto pije tę wodę, po jakim czasie znowu będzie mieć pragnienie – odrzekł Jezus.


Ale kto napije się mojej wody, już nigdy nie będzie spragniony. Wręcz przeciwnie! Moja woda wytryśnie z niego i stanie się źródłem życia wiecznego.


Panie, daj mi swojej wody poprosiła kobieta bym już nie była spragniona i nie musiała tu przychodzić po wodę.


Czy można nie iść do źródła?! Czy można nie pragnąć, nie pić?!
Byłoby to cokolwiek nienaturalne.

Ale Samarytanka właśnie o to prosi: daj mi tej wody, żebym już więcej tu nie musiała przychodzić. Żebym nie musiała przychodzić do miejsca potępienia, odrzucenia, ostracyzmu, krytyki, poniżenia – to miejsce, ta woda, owszem zaspokaja, ale i tak ciągle pozostawia pustym.

Taki jest ten świat. Niby karmi swoim chlebem, pięknem – ale równocześnie rani, tak głęboko rani.

Nawet, kiedy zbliżamy się do najbliższych, którym ślubowaliśmy, że nic nas nie rozłączy – przeklinamy i dręczymy jakbyśmy sami byli szatanami. Potem przychodzi opamiętanie, żal, ale to, co się stało, to już się nie „od-stanie”.

Daj mi tej wody, żebym tu nie musiała przychodzić.
I Jezus jej dał.
Dał jej siebie. 

Jana 7:38
Kto wierzy we Mnie, jak głosi Pismo, 
z jego wnętrza popłyną rzeki wody żywej.
To zaś powiedział o Duchu, 
którego mieli wziąć ci, którzy w Niego uwierzyli.

Brak komentarzy: