Dlaczego, kiedy wołasz do Boga o pociechę,
On stawia cię w trudnych sytuacjach?
→ żeby twoje serce stało się czułe
wobec ludzi potrzebujących takiego samego pocieszenia.
Czasami osąd przychodzi nam szybciej niż pociecha.
Uderzyło mnie to ostatnio na ulicach Filadelfii, gdzie mieszkam.
Przechodziłem obok młodego bezdomnego człowieka, który żebrał na ulicy i od razu pomyślałem: Ciekawe, co takiego zrobiłeś, że skończyłeś na ulicy.
Krytyka pojawiła się dużo szybciej niż współczucie.
Twarde serce jest czymś dużo bardziej naturalnym, niż chcielibyśmy przyznać.
Tak samo postępujemy z naszymi dziećmi,
kiedy krzyczymy na nie, jakbyśmy byli wielce zdziwieni,
że zmagają się z tym samym, przez co my przechodziliśmy w ich wieku.
Postępujemy tak, patrząc z góry na rodziców,
którzy najwyraźniej nie radzą sobie ze swoimi dziećmi w restauracji,
lub na tych, którzy nie płacą na czas rachunków.
Taka postawa to przejawy sprawiedliwości własnej,
która nadal w pewnym sensie w nas mieszka.
Gdy określimy siebie samych jako silnych, mądrych, zdolny, dojrzałych i sprawiedliwych - zwykle patrzymy z góry na tych, którzy naszym zdaniem nie osiągnęli tego, co rzekomo nam się już udało.
Bóg więc stara się nas ukorzyć.
Umieszczana sytuacjach, w których nasza słabość, głupota i niedojrzałość wychodzą na wierzch.
Pamiętam, jak bardzo zmagałem się z ideą Bożej suwerenności w tych bolesnych chwilach po śmierci mojego taty.
Wcześniej byłem dumny z tego, że dobrze rozumiem i potrafię przekazać tą ważną doktrynę, a teraz proszę – samemu tak trudno mi było przyjąć ten Boży plan.
Z mojej perspektywy tak obrót spraw w historii życia mojego taty nie miał sensu. Zastanawiałem się, co też Bóg najlepszego zrobił! Wszystko wydawało się wymykać spod kontroli i zapanował chaos.
Musiałem się upokorzyć i przyznać do tych zmagań i od razu stałem się wrażliwszy i cierpliwszy wobec innych, którzy mieli trudności z przyjęciem Bożego władania w trudnych chwilach życia.
Oto jak Paweł opisuje to w Drugim Liście do Koryntian 1:3 – 6:
..błogosławiony niech będzie Bóg i ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec Miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy,
który pociesza nas we wszelkim utrapieniu naszym,
abyśmy tych, którzy są w jakimkolwiek utrapieniu,
pocieszać mogli taką pociechą,
jaką nas samych Bóg pociesza.
Bo Jak liczne są cierpienia Chrystusowe wśród nas,
tak też i przez Chrystusa obficie spływa na nas pociecha.
Jeśli tedy utrapienie spotyka nas
- to jest to dla waszego pocieszenia i zbawienia..
Jeśli zaś pocieszenie
- to jest to ku waszemu pocieszeniu, którego doświadczcie,
gdy w cierpliwości znosicie te same cierpienia, które i my znosimy.
Te trudne chwile nie są tylko po to, byś TY mógł wzrastać w łasce, ale też byś mógł się stać narzędziem tej samej łaski w życiu INNYCH cierpiących ludzi.
Przez trudności Bóg zmiękcza twoje serce i wyostrza krawędzie, abyś pociechę niewidzialnego Ojca uczynił widzialną w życiu utrudzonych pielgrzymów, których postawił na twojej drodze.
Bóg chce, żebyś rozdawał dalej to pocieszenie, które otrzymałeś. Łaska, która obdarzyła cię Nadzieją, ma się przelać w nadzieję dla następnej osoby. Cóż za wspaniały plan..
P.D. Tripp 19 lipca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz