Problem
piękna? Jaki problem można mieć z pięknem?!
Po pierwsze,
owszem, do jakiegoś stopnia piękno można próbować utrwalać, ale nie da się go
zatrzymać. Gromadzimy, z wielkim wysiłkiem i poświęceniem, z nadzieją na
przyszłość, aż tu nagle wszystko zostaje nam zabrane. Zostajemy nadzy.
Po drugie, każdy
ma wrodzoną potrzebę piękna i jednocześnie każdy ma zdolności niszczycielskie w
stosunku do piękna. Marnujemy piękno i gloryfikujemy go. Handlujemy nim zamieniając
na rupiecie; płacimy astronomiczne sumy nie otrzymując nic wartościowego w
zamian. Zostajemy bankrutami z długiem nie do spłacenia i wstydem nie do zakrycia.
Co ciekawe, piękno
i związane z nim znaczenie, wartość, dostojeństwo itp. należą wyłącznie do Boga.
Szatan wykorzystał coś, co należy do Boga (piękny owoc, jego smak i wartości odżywcze)
i nie tylko przypisał je sobie, ale nadał im boską, niebotyczną wartość. Nie dość,
że ponaklejał ceny, to jeszcze i pomieszał wartości.
Chcemy np. pięknie
wyglądać – dlaczego? Czujemy, że mamy wartość, znaczenie wieczne. Ale ciągle
nam mało. Jedną rzeczą jest dbać o zdrowie i wygląd, dbać o dobre relacje i
chwile radości doceniając to, co się ma i ciesząc się sobą nawzajem,.. a inną
sprawą jest oczekiwać, że TO da mi spełnienie. Największe skarby, najlepsze
zdrowie, atrakcje, a nawet najbliższe osoby - nie są w stanie dopełnić tej
miary do końca.
Dlatego w imię
„piękna” dopuszczamy się rzeczy absurdalnych. Np. małżonkowie porzucają swoich
najbliższych dla „lepszego piękna”. Czy to będzie „lepsza” osoba, czy jakaś „lepsza”
rzecz, ciągle walczymy z niedowartościowaniem. Domyślamy się, że żadna rzecz
ani osoba ani doświadczenie nie spełnią nas – ale nie znamy nic innego i
brniemy dalej.
Najlżejszą,
wydawałoby się nieszkodliwą postawą w stosunku do piękna jest idealizowanie. Najprostszą
formą jest utrwalanie obrazu i fantazjowanie na jego temat. Oglądamy,
podziwiamy, marzymy, ale nie potrafimy tego zatrzymać. Możemy gromadzić obrazy,
zdjęcia i podniecać się nimi do granic perwersji, ale one satysfakcjonują
powierzchownie, na moment.
Kochamy obrazy,
idee, marzenia. Domyślamy się, że nasza wyobraźnia ciągle nas oszukuje,
obiecując Eldorado. „Jak będziesz tam,.. jak będziesz miał to i tamto.. to
będziesz spełniony”. To sie nazywa wrodzona zdolność do idealizowania, czyli
tworzenia Idoli, czyli inaczej chciwość, albo najprościej – bałwochwalstwo.
Chcę więcej. Chcę za wszelką cenę. Ale do Stwórcy, do Dawcy Życia, piękna i
znaczenia – przyjść nie chcę.
Tylko Jezus,
Jego przebaczenie okupione Jego męczeńską śmiercią może postawić nas znowu w
stanie najwyższego zachwytu przed tronem Najpiękniejszego, Najczystszego i
osłonić przed Jego zabójczą świętością.
Ci, dla
których Jego piękność nie ma znaczenia, ta sama piękność stanie się dla nich
przekleństwem i zagładą na wieki. I nawet wołanie o to, żeby (piękne) góry i pagórki
padły na nich i zakryły ich przed gniewem Stwórcy (Piękna) – nie pomoże im.
Ci zaś, którzy
na Niego czekają śpiewają:
„Niechaj
Piękność Jezusa się we mnie lśni, Jego odblaskiem niech będą moje dni..”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz