KRÓTKA HISTORIA PODŁOŚCI – SKĄD TA NIECHLUBNA „7”?
„Zastosowanie mody w myśleniu służy temu, aby odciągnąć ludzi od ich
realnych zagrożeń. Kierujemy modne oburzenie (każde pokolenie ma takowe) wobec
tych wad, które są w najmniejszym niebezpieczeństwie, następnie skupiamy ich uznanie
na cesze, która jest najbliższa danej wadzie, a którą to wadę staramy się uczynić
endemiczną (choroba powszechna na danym terytorium). Gra polega na tym, żeby wszyscy
biegali z gaśnicą, kiedykolwiek nastąpi powódź; albo inaczej, żeby wszyscy
tłoczyli się po tej stronie łodzi, która już jest bliska zatonięcia”. – C.
S. Lewis, Listy starego diabła do młodego
Są to dziwne zakręty historii,
że te tak zwane siedem-grzechów można znaleźć na topie w każdej kulturze. A
zatem, znając zepsucie ludzkiego serca, chyba nie powinniśmy być zaskoczeni
fascynacją również i naszego wieku tym, co jest tematem tabu. Każdy może być świadkiem
(choć lepiej, nie!) nacechowania różnych programów telewizyjnych, filmów,
powieści, a nawet sieci restauracji siedmioma grzechami głównymi. To chorobliwe
zaciekawienie bezprawiem, niegodziwością – sprawiło, że ostrzeżenia Kościoła
przeciwko nim stały się społecznie niepopularne, nawet nie do przyjęcia.
Jednakże, grzech bawi tylko
tak długo, jak długo trwa aplauz trywialności i jak długo może afiszować się celową
ignorancją. Gdy grzech zaczyna być utożsamiany z diabelskim buntem i
niezliczonymi zaburzeniami, które zniekształcają ludzkie życie, takie oklaski stają
się odrażające. Grzech, kiedy zostaje właściwie nazwany, traci swój urok.
W podstawówce nauczyliśmy się klasyfikowania.
Potrzebujemy narzędzia, aby odróżnić np. rasy psów. Podobnie, potrzebujemy
nauczyć się rozróżniać pomiędzy grzechem a przesadną krytyką. Identyfikacja
gatunków grzechu pomaga nam rozprawić się z jego korzeniem. Historycznie rzecz
biorąc, klasyfikacja siedmiu grzechów głównych została zaprojektowana przed wiekami
właśnie w takim celu.
Te siedem zabójczych grzechów
– pycha, zazdrość, gniew, chciwość, lenistwo, obżarstwo, pożądanie – nie są tak
nazywane, ponieważ są najbardziej śmiertelne. Każdy grzech jest śmiertelny.
Powód, dla którego Kościół od tak dawna lubi mówić o siedmiu grzechach (zamiast
77 lub 777) jest następujący: one reprezentują resztę. Dokładniej rzecz biorąc,
te siedem grzechów zostało uznane za korzeń wszelkich innych gatunków grzechów.
Przez wieki Kościoła, duchowni
wszelkich maści zmagali się z tym, jak zdiagnozować chore od grzechu serce
człowieka. Co, pod powierzchną widocznego grzesznego zachowania, jest
prawdziwym korzeniem bałwochwalstwa? Na przykład, co leży u podstaw grzesznego
impulsu człowieka potajemnie rozkoszującego się nieszczęściem bliźniego? Albo, skąd
bierze się kobiece nieustające dążenie do posiadania coraz większej liczby par butów?
Ewagriusz z Pontu (346-399 AD) zadawał
sobie mniej więcej tego typu pytania. Będąc ukształtowanym przez niektóre z
największych chrześcijańskich umysłów iv wieku, Ewagriusz spędził ostatnie 17
lat swojego życia we wspólnocie zakonnej. W miarę jak uczył i pastorował,
zauważył, że pewne myśli stale nękają tych oddanych ludzi. Ostatecznie określił
osiem „myśli”, z których wszystkie inne grzechy mogły wypływać – obżarstwo,
nieczystość (pożądliwość), chciwość, smutek, gniew, lenistwo, próżność i duma. Zidentyfikowanie
tych wzorców pomogło społeczności usuwać grzech u korzenia, a nie tyko jego
powierzchniowe manifestacje.
DIAGNOZA CHOROBY
Uczeń Ewagriusza, Jan Kasjan
(360-430 AD), wniósł tę klasyfikację do zachodniego chrześcijaństwa i
stwierdził, że te osiem mogą być umieszczone w kontinuum, od cielesnego grzechu
(obżarstwo) do duchowego (duma). Ta diagnoza stała się częścią łacińskiej
monastycznej tradycji i pomagała mnichom zarówno w identyfikacji wzorców
grzechu jak i w skupieniu się na kultywowaniu odpowiedniej cnoty. Benedykt z
Nursji (ok. 480-587 AD), na przykład, opracował regułę życia monastycznego, która
dawała szczegółowe instrukcje, jak rozwijać pokorę jako antidotum na dumę.
Te osiem kategorii, jednak,
stały się znanymi dziś siedmioma grzechami dzięki rewizji jaką wniósł Grzegorz
I ("Wielki" 540-604AD). Na podstawie pewnej apokryficznej księgi, Grzegorz
zaobserwował związek organiczny pomiędzy dumą,
jako korzeniem a grzechami próżności, zazdrości, melancholii, lenistwa, chciwości,
żądzy i obżarstwa – jako jego gałęziami. W późniejszej historii Kościoła pycha i chciwość często będą rywalizować o rozróżnienie, która jest „korzeniem”
wszelkiego grzechu. (Nie wyeksponowano, niestety, nauczania Pawła z 1Tym.6.10 o
miłości do pieniędzy jako korzenia wszelkiego zła).
Manifestacje siedmiu grzechów,
często zwane wadami (występkami), mogą być postrzegane jako ich owoc. Gałąź zazdrości, na przykład, zaowocowała „nienawiścią,
szeptami, obmową, radością z nieszczęścia bliźniego i zgryzotą z powodu jego
pomyślności”. Ta struktura była pomocna z małymi poprawkami przez kilkaset lat.
W dziedzinie samokontroli i pomocy przy spowiedzi, gorliwi chrześcijanie mogli
prześledzić „gatunek” grzechu do jego źródła i wykarczować go przez pokutę i
zastosowanie wskazań ewangelii.
W xiii wieku, wykształcony
teolog, Tomasz z Akwinu (1225-1274), opracował rozróżnienie pomiędzy grzechami
powszednimi i śmiertelnymi, które do dziś mają znaczący wpływ na zachodni kościół.
To, po części, wyłoniło się ze zrozumienia, że te siedem mogłyby być
umieszczone w spektrum – od duchowego (np. dumy) do cielesnego (np. pożądania).
Grzechy śmiertelne groziły odłączeniem
od życia duchowego, gdyż jak widział to Tomasz, były to grzechy przeciwko
miłości. Grzech śmiertelny odłączał od łaski Ducha Świętego, a tym samym
oddzielał człowieka od Boga, co skutkowało wiecznym potępieniem.
Grzech powszedni obrażał i ranił
miłość, oraz wystawiał osobę na popełnienie grzechu śmiertelnego, ale skutkowało
to tylko czasowym potępieniem.
Grzechy śmiertelne, takie jak
cudzołóstwo lub kradzież były celowymi aktami, wskazującymi na premedytację i
zgodę woli. Grzechy śmiertelne przecinały relację z Bogiem i doprowadzały do
wiecznej kary.
Grzechy powszednie, jak niepohamowany
śmiech lub nieprzyzwoita mowa, nie były ani poważne, ani popełnione z premedytacją,
i jako takie, były wybaczalne, albo poprzez pokutę w życiu lub oczyszczenie po
śmierci.
Wynikiem tego rozróżnienia
było to, że zaczęto podkreślać stopnie grzechu – w końcu, przesada w postępowaniu
to nie jest to samo, co pozbawienie kogoś życia.
Takie rozróżnienie rodziło
jednak co najmniej dwa niebezpieczeństwa.
Po pierwsze, sugerowało, że pewne
grzechy (powszednie) są mniej naganne niż inne (śmiertelne). W taki sposób, ze
względu na ich umyślność i poważny charakter, każdy z siedmiu grzechów „wielkich”
(z łaciny caput – głowa, główny,
wielki) zyskał przymiotnik „śmiertelny”. Ten ranking grzechów przysłonił fakt,
że każdy grzech, mały czy wielki, jest buntem. W swej istocie grzech jest deklaracją, że coś innego niż Bóg
jest bardziej pożądane niż On sam. Tak więc, każdy grzech jest śmiertelny,
ponieważ zasługuje na wieczne potępienie.
Po drugie, rozróżnienie
pomiędzy „śmiertelnym a powszednim” usuwa relację między korzeniem a owocem,
odłączając wzór grzesznego zachowania od bałwochwalstwa w głębi serca. Zatem,
rozróżnienie Tomasza osłabiło przydatność diagnostycznej taksonomii siedmiu
grzechów. Niemniej jednak, jego rozróżnienie między grzechem powszednim a
śmiertelnym pozostaje w doktrynie Kościoła rzymskiego do chwili obecnej.
W xvi wieku reformatorzy
protestanccy odrzucili rozróżnienie Tomasza z Akwinu bez całkowitego porzucania
użyteczności klasyfikacji siedmiu grzechów głównych. Reformacja, kładąc nacisk
na sola scriptura i fakt, że siedem
grzechów głównych nie zostało nigdzie wymienione jako takie w Biblii, oznaczała
jednak, że klasyfikacja takowa stawała się powoli porzucana na rzecz innych
podejść etycznych do diagnozowania grzechu (stosując, na przykład, Kolosan 3:1-17).
Co zaskakujące, współcześni protestanci
prawdopodobnie robią więcej wzmianek na temat siedmiu grzechów niż wielu ich poprzedników.
Ten rodzaj kategoryzacji wciąż grozi wznieceniem idei, że niektóre grzechy są
mniej lub bardziej poważne i mogą powodować, że niektórzy będą traktować lekko
lub nawet nie uznają pewnych grzechów za grzech. W sensie diagnostyczny, jednak,
system posiada wielką wartość, stwarzając pytania i kategorie, które pomogą nam
dostrzec i pokonać nasze najciemniejsze skłonności.
SIEDEM GRZECHÓW – JEDNA NADZIEJA.
Diagnozowanie korzeni
grzesznego zachowania wymaga identyfikacji tego, w co głupio wierzymy, że
uczyni nas bardziej szczęśliwymi niż radość w Chrystusie. Aby dokonać takiej
diagnozy, potrzebujemy pomocy, w przeciwnym razie będziemy biegać z gaśnicami,
gdy łódź bliska jest zatopieniu. Rozpoznanie tych siedmiu, szczególnie głębokich,
szczególnie wszechobecnych wątków grzech prawdopodobnie będzie pomocne. Jednakże,
nasza jedyna nadzieja w przypadku każdego grzechu – to zwrócić się do Boga w
Chrystusie.
„Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje!
Doświadcz mnie i poznaj myśli moje!
I zobacz, czy nie idę drogą zagłady,
a prowadź mnie drogą odwieczną!” (Ps. 139.23-24).
Musimy prosić o Ducha, żeby
przeprowadził operację na naszych sercach, pokazując nam grzech przez diagnozę
Słowa (Ef.6.17; Hbr.4.12). Musimy oprzeć się na bliskich przyjaciołach chrześcijańskich,
którzy znają nas dobrze i mogą pomóc nam pokutować, wyznać i wierzyć w dobroć i
miłosierdzie Chrystusa naszego Zbawiciela (Jakuba 5.16; Tytusa 3.3-7).
Przede wszystkim musimy
pamiętać, że ci, którzy zaufali Jezusowi Chrystusowi, nie są już więcej pod
panowaniem grzechu, ale pod panowaniem Chrystusa (Rz.5.12-21; 8.1-4).
To, czego nie wolno nam zrobić – to nie robić nic. Każdy grzech jest
śmiertelny. Jak mówi John Owen: „Nie spuszczaj go z oka jak długo żyjesz; od
tego zajęcia nie rób sobie ani chwili wolnego; albo ty zabijesz grzech, albo on
ciebie zabije”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz