2 Kor. 4:17 i 18..
Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu
gotują bezmiar chwały przyszłego wieku
dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne,
lecz w to, co niewidzialne.
To bowiem, co widzialne, przemija,
to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.
Słowa dr Carla Truemana z jego artykułu w First Things -
Wysiłki na rzecz walki z wirusem są ważne - podobnie jak zadanie kościoła w przygotowaniu nas na śmierć.
To było zagadnienie rzadko zaniedbywane przez wcześniejsze pokolenia chrześcijan. Weźmy, na przykład liturgię pogrzebową z (Book of Common Prayer) Księgi Wspólnej/Powszechnej Modlitwy. Zakorzeniona w tekstach biblijnych i nasycona biblijnymi aluzjami, przemawia z mocą w sposób obcy naszej kulturze:
'Człowiek zrodzony z kobiety
ma niewiele czasu w życiu, które jest pełne nieszczęścia.
ma niewiele czasu w życiu, które jest pełne nieszczęścia.
Podnosi się i jest ścięty jak kwiat;
ucieka jak cień i nigdy nie trwa w jednym miejscu'.
ucieka jak cień i nigdy nie trwa w jednym miejscu'.
To słowa sprzeczne z dzisiejszą kulturą. Niepokojące jest też to, że bywają również sprzeczne z oczekiwaniami dzisiejszego kościoła.
Jak kiedyś zauważył Philip Rieff, w przeszłości ludzie nie chodzili do kościoła, aby się uszczęśliwić; szli, aby wyjaśniono im ich nędzę.
Jeśli Księga Wspólnej Modlitwy ma być przewodnikiem, to następujące musi być oczywiste:
Ludzie potrzebowali narzędzi, dzięki którym mogliby stawić czoła rzeczywistości, a nie rozpraszaczy uwagi, dzięki którym poczuliby się dobrze.
Jeśli Księga Wspólnej Modlitwy ma być przewodnikiem, to następujące musi być oczywiste:
życie w XVI wieku było nieszczęśliwe i kończyło się śmiercią.
Ludzie potrzebowali narzędzi, dzięki którym mogliby stawić czoła rzeczywistości, a nie rozpraszaczy uwagi, dzięki którym poczuliby się dobrze.
Nasze życie może być przeciętnie wygodniejsze niż życie naszych przodków, ale jest to tymczasowy stan rzeczy - nasz koniec jest taki sam jak ich.
Brzmi to ponuro, niemniej jednak, zadaniem kościoła jest nie tyle sama walka z fizycznymi plagami, które przychodzą i odchodzą, ale raczej z tym, co Leszek Kołakowski nazwał erą środków przeciwbólowych.
Kościół ma z pewnością pomagać ludziom żyć, ale żyć w cieniu śmiertelności. Musi ustawić tę ziemską krainę w większym kontekście wieczności. Ma on przygotować ludzi poprzez głoszenie Słowa, nabożeństwo, psalmy i ustanowienia (Wieczera i Chrzest), aby uświadomili sobie, że śmierć jest, owszem, straszną, przerażającą rzeczywistością, z którą wszyscy musimy się kiedyś zmierzyć, ale że cierpienia tego świata - a nawet ta przemijająca powierzchowna pomyślność, z której wielu z nas się cieszy - są jedynie ulotnymi i chwilowymi efemerydami w porównaniu z wiecznym bogactwem chwały, która ma nadejść.